- Proponuję abyśmy poszli coś zjeść - rzekł spokojnym głosem samiec, przerywając tym samym długotrwałą ciszę, która dziwnym trafem wcale nie była dla mnie tak irytująca jak zazwyczaj, wręcz przeciwnie - czułam się w towarzystwie Levithana wyjątkowo dobrze (może aż za dobrze? Hm, sama już nie wiem).
W odpowiedzi skinęłam tylko głową, podążając za basiorem w pobliskie krzewy. Mimo iż starałam się z całych sił nie wracać już myślami do zdarzeń w tunelu, przez cały czas leżało mi na sercu, że zachowałam się tak nieodpowiedzialnie. Chcąc nie chcąc, w pewnej chwili musiałam odwlec spojrzenie od wierzchołków drzew, które z niewiadomych przyczyn zdawały się być teraz wręcz idealnym punktem do zaczepienia wzroku; dzięki czemu zorientowałam się, że towarzysz od dobrych paru sekund mi się przygląda.
- Emm... Coś nie tak? - zerknęłam na przyjaciela z lekkim zakłopotaniem przygryzając wargę. Zapewne musiałam już od baaaardzo długiego czasu się nie odzywać, wędrując w otchłani wspomnień.
- N-nic takiego... - pospiesznie odwrócił pysk dla niepoznaki. Najwyraźniej spodziewał się innej reakcji, albo zwyczajnie nie zastanawiał się nad tym co robi.
Nieoczekiwanie dobiegł do nas cichy szelest liści. Uniósłszy pysk ku górze basior zastrzygł brązowymi uszami - Słyszałaś to?
- Tak, chyba tak... - przebiegłam wzrokiem po liściastych kępach. Jeśli mój nos jeszcze nie przeszedł na emeryturę (w co szczerze wątpię, ale cóż, kilka razy już mnie szanowny niuch zawiódł, więc teoretycznie powinnam wziąć pod uwagę takową opcję) to gdzieś tutaj musi być jakiś zając. Po wyrazie pyska wilka mogłam wywnioskować, że obydwoje pomyśleliśmy o tym samym.
- Idziemy? - odruchowo zamerdałam ogonem na myśl o kolejnym polowaniu.
- Panie przodem - Levithan uśmiechnął się szarmancko odsuwając łapą jedną z gałązek bym mogła przejść. Posłałam przyjacielowi delikatny uśmiech zupełnie przypadkowo przejeżdżając czubkiem kity po jego nosie, po czym bezszelestnie przeczołgałam się między krzewy.
Levithan? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz