Po podniesieniu się z błota, ruszyłem przed siebie. Dziwny dźwięk, którego echo rozbrzmiewało w naszych uszach, znów się powtórzył. Korytarz zaczął robić się wyższy, lecz wciąż dość wąski.
- Myślisz, że jesteśmy wewnątrz gór, czy w podziemiach watahy? - zapytałem towarzyszki.
- Nie mam pojęcia, ale tu jest świetnie.. - odparła idąc tuż za mną.
- Co... - powiedziawszy to, stanąłem jak wryty, a wadera znów na mnie wpadła.
- Co je.. - przerwała. Przed nami rozciągał się jasny korytarz, na którego bokach i 'suficie' usadowione były mieniące się niespotykanym światłem, wystające kamienie. A może bardziej pasuje tutaj określenie "kryształy"? Nie miałem pojęcia, lecz były niesamowite. Podszedłem bliżej.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Wydają się emitować światło.. ze swojego wnętrza..? - przekręciłem głową. To w ogóle możliwe?
- Masz rację. - Riley przysunęła bliżej ich pysk. Dotknęła jednego nosem. - Aj!
- Co się stało? - zapytałem, widząc jak wadera odskakuje.
- Zimne! - krzyknęła. Tak jak wadera - sam sprawdziłem. Faktycznie, zimne.
- Będziemy musieli powiedzieć o tym Jung. - uznałem, lecz dźwięk za którym podążaliśmy znów się rozległ, tym razem dwa razy głośniej niż poprzednio. Spojrzałem na Riley, a ta w odpowiedzi posłała mi potwierdzający uśmiech. Ruszyliśmy więc, by tuż za zakrętem stanąć twarzą w twarz z obiektem naszej ciekawości.
< Riley? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz