poniedziałek, 16 lipca 2018

Od Jung Yunge do Theor'a

Letni, duszny dzień. Wszystko dookoła wydawało się być takie.. spokojne. Właśnie, wydawało. Nie minęło dużo czasu, gdy do mych myśli doleciało wycie. Potrząsnęłam głową, po czym zaczęłam słuchać. W końcu Riley z Levithanem są niedaleko. Może się bawią. Gdy już traciłam poczucie zaniepokojenia, usłyszałam to samo wycie, proszące o pomoc, lecz dwa razy donośniejsze. I nie była to ani Riley, ani Levithan. Odpowiedziałam pewnym siebie zawyciem, ruszając w stronę źródła mego niepokoju. Z oddali dostrzegłam dwa wilki.
Basior, masywnej dość postury, oraz leżąca obok niego, drobna, młoda wadera o jasnej sierści. Podbiegając bliżej zauważyłam u samicy krew. Pierwsza myśl była oczywista - basior jest nieprzyjacielem. Zwolniłam kroku i uniosłam się, gotowa do samoobrony. Lecz z każdym kolejnym krokiem dostrzegałam u większego niepokój, oraz zaczynałam rozumieć całą sytuację. Wadera nie wyglądała na zaatakowaną, on zaś wyraźnie chciał pomóc. Zachowałam jednak ostrożność. Zatrzymując się w odległości dwóch metrów od obu wilków, zapytałam bezpośrednio basiora:
- Witam, co się stało? Wyłeś? 
- Witaj. Wyłem. Tej młodej leci krew z pyska i nie może wstać. - Wyjaśnił. Nie minęła sekunda, a basior wydał się być jeszcze bardziej zaniepokojony niż wcześniej. Mierzył mnie wzrokiem i cofnął jedną łapę.
- Nic mi nie jest, naprawdę. - zaprzeczała młoda i nieudolnie próbowała się podnieść.
- Hm.. leż. - podeszłam bliżej wadery, lecz basior się cofnął. Spodziewałam się takiej reakcji. - Zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Jung Junge. Czy coś się stało, panie...?
- Theor. Nazywam się Theor. Wadera zwie się Katana. Yy - zawahał się. - Pani Jung Junge, nie jest pani .. 
- Alfą? - przerwałam sekundową ciszę. - Jestem. A to są tereny Watahy Lodowego Księżyca. Nie obawiaj się, jesteście mile widziani. 

Po tych słowach uśmiechnęłam się lekko i nachyliłam nad waderą. 
- Biegła? - zwróciłam się do Theor'a.
- Owszem. Uciekała. - Odparł odwracając lekko wzrok.
- Przed kim, lub czym?
- Przed mną. 

Nastała ponownie cisza. 
- To nie tak, że chciał mi coś zrobić. Po prostu przestraszyłam się Jego obecności. - przerwała Katana. Zrozumiałam ją. Wiem jak to jest, aż za dobrze. 
- Proponuję przetransportować Cię w nieco bezpieczniejsze miejsce. - oczywiście na myśli miałam Główną Osadę, lecz dwóch nieznajomych wilków nie chciałam wprowadzać w serce watahy. Wybrałam więc wodospad, nie tylko ze względu na lokalizację, a lecznicze właściwości, a sytuacja o tyle sprzyjała, że waderze krew z pyska już nie leciała tak mocno, a sama ona łapała spokojniej oddech. - Mamy tutaj dobre miejsce, gdzie dojdziesz do siebie "raz-dwa". Tylko.. zaczekajcie proszę moment. 

Ruszyłam biegiem w stronę krawędzi lasu. Nie było daleko, ciągle miałam oba (dość zdziwione) wilki na oku. Zerwałam odrobinę lawendy, po czym wróciłam do towarzyszy. 
- Dałbyś radę wziąć waderę na grzbiet? Raczej sama nad wodospad nie dojdzie, a tam się wybieramy. - Zapytałam basiora.

Theor? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Netka Sidereum Graphics