Basior, masywnej dość postury, oraz leżąca obok niego, drobna, młoda wadera o jasnej sierści. Podbiegając bliżej zauważyłam u samicy krew. Pierwsza myśl była oczywista - basior jest nieprzyjacielem. Zwolniłam kroku i uniosłam się, gotowa do samoobrony. Lecz z każdym kolejnym krokiem dostrzegałam u większego niepokój, oraz zaczynałam rozumieć całą sytuację. Wadera nie wyglądała na zaatakowaną, on zaś wyraźnie chciał pomóc. Zachowałam jednak ostrożność. Zatrzymując się w odległości dwóch metrów od obu wilków, zapytałam bezpośrednio basiora:
- Witam, co się stało? Wyłeś?
- Witaj. Wyłem. Tej młodej leci krew z pyska i nie może wstać. - Wyjaśnił. Nie minęła sekunda, a basior wydał się być jeszcze bardziej zaniepokojony niż wcześniej. Mierzył mnie wzrokiem i cofnął jedną łapę.
- Nic mi nie jest, naprawdę. - zaprzeczała młoda i nieudolnie próbowała się podnieść.
- Hm.. leż. - podeszłam bliżej wadery, lecz basior się cofnął. Spodziewałam się takiej reakcji. - Zapomniałam się przedstawić. Nazywam się Jung Junge. Czy coś się stało, panie...?
- Theor. Nazywam się Theor. Wadera zwie się Katana. Yy - zawahał się. - Pani Jung Junge, nie jest pani ..
- Alfą? - przerwałam sekundową ciszę. - Jestem. A to są tereny Watahy Lodowego Księżyca. Nie obawiaj się, jesteście mile widziani.
Po tych słowach uśmiechnęłam się lekko i nachyliłam nad waderą.
- Biegła? - zwróciłam się do Theor'a.
- Owszem. Uciekała. - Odparł odwracając lekko wzrok.
- Przed kim, lub czym?
- Przed mną.
Nastała ponownie cisza.
- To nie tak, że chciał mi coś zrobić. Po prostu przestraszyłam się Jego obecności. - przerwała Katana. Zrozumiałam ją. Wiem jak to jest, aż za dobrze.
- Proponuję przetransportować Cię w nieco bezpieczniejsze miejsce. - oczywiście na myśli miałam Główną Osadę, lecz dwóch nieznajomych wilków nie chciałam wprowadzać w serce watahy. Wybrałam więc wodospad, nie tylko ze względu na lokalizację, a lecznicze właściwości, a sytuacja o tyle sprzyjała, że waderze krew z pyska już nie leciała tak mocno, a sama ona łapała spokojniej oddech. - Mamy tutaj dobre miejsce, gdzie dojdziesz do siebie "raz-dwa". Tylko.. zaczekajcie proszę moment.
Ruszyłam biegiem w stronę krawędzi lasu. Nie było daleko, ciągle miałam oba (dość zdziwione) wilki na oku. Zerwałam odrobinę lawendy, po czym wróciłam do towarzyszy.
- Dałbyś radę wziąć waderę na grzbiet? Raczej sama nad wodospad nie dojdzie, a tam się wybieramy. - Zapytałam basiora.
Theor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz