Patrzyłem ze smutkiem jak Lacerta odchodzi.
- Poczekaj! Na pewno jesteś jeszcze głodna! - krzyczałem za nią chcąc ją zatrzymać.
Ale okazało się, że robię to na próżno. Westchnąłem ciężko siadając z rezygnacją. Wydawała się całkiem miłą waderą... A dawno z nikim nie rozmawiałem i miałem nadzieję na taką dłuższą rozmowę o wszystkim i o niczym. Spuściłem smutno głowę i po chwili zwinąłem się w kulkę próbując się jako tako pocieszyć ciepłem i miękkością mojego futra. Jednak to nie pomagało. Nagle rozwinąłem się z kulki.
- Eureka! - krzyknąłem uradowany pędząc w głąb lasu tak gdzie poszła Lacerta.
Wyraźnie czułem jej zapach... Oraz jakiś inny, ale także znajomy, który znajdował się bardzo blisko mnie. Zatrzymałem się i cicho poszedłem za zapachem. Kiedy lekko wychyliłem się zza drzew zobaczyłem dorodną sarnę, która pasła się na polance. Na szczęście koło niej nie było żadnego jelenia, który chciałby mnie stratować za atak, więc... Czemu by nie złapać jeszcze czegoś dla wilczycy? Podkradłem się jak najbliżej do zwierzęcia starając się go nie spłoszyć. Jednak przez przypadek nadepnąłem na gałązkę i sarna uniosła łeb do góry patrząc w prost na mnie. Natychmiast rzuciła się do ucieczki. Nie miałem innego wyboru jak tylko za nią pobiec. Biegła szybko i zwinnie tak, że niemal nie mogłem jej dogonić. Kiedy uznałem, że jestem dość blisko jej zadu skoczyłem na nią wbijając w nią pazury i wgryzając się w kark. Sarna zaczęła wierzgać jak opętana zrzucając mnie z siebie i na dodatek waląc mnie tylnymi kopytami w pysk. Z nosa cienkim strumieniem sączyła mi się krew. Pomimo to wstałem i ruszyłem z powrotem za zwierzęciem, które uciekło. Z trudem znów je dogoniłem. Tym razem złapałem za jej tylną nogę i mocno się w nią wgryzłem, tak że sarna upadła. Korzystając z tego momentu skoczyłem jej do gardła i zacisnąłem na jej krtani kły. Zaczęła wierzgać co jakiś czas waląc mnie kopytem w tułów. Jednak po chwili zamarła w bezruchu. Odetchnąłem z ulgą puszczając ją. Zarzuciłem ją sobie kawałkiem na grzbiet i przytrzymując jej łeb w pysku. Po chwili poczułem zapach Lacerty. Uśmiechając się przyśpieszyłem kroku. W pewnym momencie stanąłem przed jakąś norą, która była przesiąknięta jej zapachem. Widząc obok jakiś strumień nieco obmyłem się z krwi i wsunąłem niepewnie głowę do nory. Uśmiechnąłem się szeroko widząc Lacerte.
- Skąd ty tu?... - zaczęła zdziwiona, ale jej przerwałem.
- W końcu cię znalazłem! Nie masz pojęcia jak się zmachałem w drodze do ciebie...
- Ciszej!... - warknęła na mnie.
Popatrzyłem na nią zdziwiony. Wtedy dostrzegłem obok niej różnokolorowe puchate kulki. Zaciekawiony wsunąłem bardziej głowę, żeby się im lepiej przyjrzeć, ale wadera zdzieliła mnie łapą po głowie.
- Nie ruszaj ich... Jeszcze się obudzą.
- Ich?... - spytałem zaskoczony.
Właśnie wtedy czarno niebieska kulka się poruszyła. Okazało się, że to nie żadna kulka tylko szczeniak. Uniósł delikatnie głowę z brzucha Lacerty i ziewnął.
- O jeju... Jaki słodki szczeniak - powiedziałem podniecony z uśmiechem przypatrując się mu.
(Lacerta?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz