Uśmiechnęłam się, słysząc podekscytowany głos Menca, jak zwykłam nazywać w myślach basiora. Nie dziwi mnie jego reakcja, szczenięta są śliczne, wszystkie, bez wyjątku. Popatrzę na basiora, raczej nie stanowił zagrożenia, zafascynowanego szczeniętami. I tym razem mu się nie dziwię.
- Masz jakieś pomysły na imiona? - zapytał cicho wilk, pamiętając moje wcześniejsze słowa.
- Tak - nawet przez chwilę nie miałam wątpliwości jak chce nazwać swoje dzieci. - Volans, Sagitta i Fornax - wskazałam nosem najpierw na czarno-biało-niebieską kulkę, następnie pokazuje jego ciemną waderkę i rudo brązowego samczyka.
Mance przyglądał mi się, jakbym zwariowała, westchnęłam i zaczęłam tłumaczyć.
- To nazwy gwiazdozbiorów - wyjaśniłam spokojnie. - To tradycja w mojej rodzinie.- Menc pokiwał głową, ale nadal nie był przekonany co do mojego wyboru. Czekaj, czemu ja w ogóle przejmuje się tym reakcją basiora na imiona moich dzieci. Lacerta ty go nawet nie znasz, dla twojego dobra i dobra twoich dzieci, uspokój się. Mój zdrowy rozsądek wreszcie się uruchomił. Nie wiedziałam, że w ciągu doby tak bardzo polubiłam mojego towarzysza podróży. Teraz musiałam być bardzo ostrożna. Nie mogłam ryzykować zdrowia i życia moich dzieci.
[Menace? Ech, to nie jest dobre. Wena mi gdzieś uciekła. Wybacz :( ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz