Riley wtuliła się w moje futro.
- Dziękuję... - wyszeptała z nieśmiałym uśmiechem. Oparłem pysk na jej głowie. Była taka ciepła.. momentalnie poczułem się bezpiecznie. Ale żeby ktoś był tak blisko mnie? Ja na to pozwoliłem? Westchnąłem. W sumie, to nie potrafiłem już nawet odmówić przytulenia. Nie jej.
- Zostalibyśmy tam oboje, albo wyszlibyśmy oboje. A myślę, że żyć mamy po co - uśmiechnąłem się. - Nie było opcji, abym wydostał się i nie zabrał Ciebie.
Wadera spojrzała mi w oczy wzrokiem w stylu "jesteś pewien tego co mówisz?". Fakt jest taki, że bez niej bym nie wyszedł, a jeżeli tak by się stało - nie umiałbym z tą myślą żyć. Także spojrzałem Riley w oczy. Myśl o tym, że w tej chwili mogłoby jej tu nie być, nie przechodziła mi przez głowę. Ani krtań, ani żołądek, ani serce. Po prostu innej opcji, niż wyciągnięcie wadery.. nie było.
- Proponuję abyśmy poszli coś zjeść. - odparłem. Wadera zgodziła się. Coś sprawiało, że czułem potrzebę, by była blisko. Ciągle kątem oka sprawdzałem, czy jest. Czyżbym znów nauczył się troszczyć o innych? Tfu, ta myśl była taka niepokojąco ciepła. Mam problem z rozpoznawaniem własnych uczuć chyba, bo jakoś dziwnie zdawało mi się, że wadera stała się mym myślą niezwykle bliska. Potrząsnąłem głową. Niemożliwe...
A jednak znów spojrzałem na waderę, która szła tuż obok mnie i także skierowała swój wzrok na mnie.
< Riley? Wybacz, że takie przemyśleniowe... :'3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz