Wróciłam do siebie ze zwiadów, ale szybko wyszłam na polowanie. Obficie się najadłam. Nudziłam się, więc poprawiłam mój rysunek w jaskini. Wyglądał lepiej. Nagle zaczął boleć mnie brzuch. Zaczęłam głęboko oddychać.
- Zaczęło się... - powiedziałam sama do siebie.
Szybko zdjęłam futerka z królików i położyłam się na trawie. Wolałam urodzić przed jaskinią tam, gdzie będzie cieplej. Trochę to zajęło. Męczyłam się niesamowicie, ale nagle usłyszałam jakiś pisk. Zobaczyłam białego szczeniaczka z niebieskimi znamieniami. Była to dziewczynka. Jak mówiłam będzie to Oriabi. Zaraz po niej pojawił się czarny samiec z czerwonymi znamieniami. To będzie Elver. Polizałam je i do siebie przytuliłam. Zaczęły pić mleko. Ja leżałam spokojnie, odpoczywałam. Nigdy więcej dzieci, ale i tak ciszę się, że mam chociaż tę dwójkę. Kontrastują ze sobą z wyglądu. Oriabi zaczęła ciągnąć mnie za ogon i jak zniżyłam głowę, to pociągnęła mnie za ucho. Tak delikatnie, ale jednak pociągnęła. Zaśmiałam się i spojrzałam na Elvera. Leżał taki trochę jakby smutny. Zachęciłam, żeby się pobawili i jakoś na ślepo im się udało trochę platać. Wstałam po jakimś czasie i pogoniłam szczeniaki do jaskini. One spały na skórach z królików, a ja jeszcze miałam w pogotowiu mój ogon. Kiedy zasnęły, miałam zabrać się za malowanie ich na moim drzewie genealogicznym, ale zostawię to im. Na razie ważne są tylko one.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz