Mój brzuch już trochę urósł. Uważam na siebie jeszcze bardziej..., ale nie mogę siedzieć cały dzień w jaskini. Wyszłam z niej powoli i było mi trochę ciężej chodzić. Poszłam pod norę królików i czekałam aż jakiś wyjdzie. Po chwili moje szczęki zacisnęły się na karku królika i zjadłam go. Nadal byłam strasznie głodna. Pozwiedzałam sobie trochę w poszukiwaniu jakiś owoców. Szybko znalazłam 3 pełne krzaki malin. Zajaadałam się nimi przez chyba pół godziny. Były takie pyszne. Znalazłam jeszcze jakieś resztki z jelenia, wnioskując po zapachu. Te resztki wystarczyły, żebym i ja się najadła. Myślałam nad imionami dla moich szczeniaków.
~Na początku jeśli to będzie samiczka, to będzie Oriabi, a jeśli będzie samiec to hmm... Może Elver. Tak będzie Oriabi i Elver.~ - pomyślałam sobie. Wróciłam do jaskini i zapisałam gdzieś z boku imiona, bo szybko bym zapomniała. Powoli zaczyna się robić jesień. To niedobrze, bo szczeniaki jednak są słabsze niż dorośli i szybko im będzie robiło się zimno. Będę je chronić i żeby były tylko przy mnie. Wow zamieniam się powoli w moją nadopiekuńczą matkę. No ale bywa. Pod wieczór upolowałam jeszcze 2 króliki i zabrałam ich skóry ze mną. Położyłam się na górze jaskini, a pod brzuch położyłam te futerka królików. Na wszelki wypadek oczywiście. Patrzyłam sobie w gwiazdy i zaczęłam gadać do brzucha o jakiś historyjkach związanych z gwiazdami. Robię się dziwna przez tą ciążę... Wróciłam do siebie z futerkami i zasnęłam na półce skalnej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz