Katana.. Ah, to imię na pewno zapamiętam do końca życia. Jak ten japoński miecz! Jej pozwoliłbym pochlastać moje serduszko na plasterki i zrobić z nich szaszłyka.
Wadera widocznie miała nadzieję, że odprowadzę ją do jej jaskini i zostawię ją w spokoju. Dla niej niestety, kiedy już na kimś konkretnie zawieszę oko, nie odpuszczam aż tak łatwo. Mam zamiar wyciągnąć z niej wszystko, co wie o sobie, a nawet to, czego nie wie.
Chociaż w jakimś stopniu czułem się inaczej niż zwykle. Owszem, jestem wzrokowcem, ale nigdy nie miałem takiego pociągu do kogoś od pierwszego wejrzenia.
… To oznacza, że po prostu od samego początku byliśmy sobie pisani? Na pewno!
Ukradkiem rozejrzałem się trochę po jaskini wadery. Nieźle się urządziła. Dostrzegłem nawet łuk i strzały leżące gdzieś pod ścianą, więc wnioskuję, że wilczyca jest łuczniczką. Ciekawe zajęcie jak na tak młodą panienkę! Ale moją uwagę najbardziej przykuły pojemniki na zioła, których zapach był bardzo intensywny w jaskini. Znałem tę woń bardzo dobrze. Zioła, których wywar pomaga załagodzić objawy niewydolności płuc (a dodane do herbatki są wprost boskie).
- Mogę ci jeszcze jakoś pomóc? – dość niepewne pytanie zwróciło moja pełna uwagę znów na Katanę. Jej mina mówiła tyle co „proszę idź sobie i mnie nie krzywdź”.
- Hmm, ty już dobrze wiesz, w jaki sposób mogłabyś mi pomóc – zamruczałem, robiąc kilka kroków w stronę Katany. Gdybym miał brwi, totalnie bym nimi uwodzicielsko zafalował. Ale niestety nie mam.
Biała wadera jak na zawołanie odskoczyła na jakieś pół metra.
- N-nie mam pojęcia, co masz na myśli.
Przyznam, rozczuliłem się. To było takie urocze?? O co chodzi??? Moje serduszko zaraz się roztopi. Taka niewinna, taka czysta! Jak malutki motylek, którego jedynym zmartwieniem jest znaleźć następny kwiatek, na którym usiądzie! Aż dziwne, że jeszcze nikt nigdy jej nie złapał. Ale nie miałem w interesie zrażać do siebie i straszyć Katany.
- Nie musisz – pokręciłem łbem, posyłając waderze łagodny uśmiech. – Nie mam zamiaru cię do niczego zmuszać ani namawiać, oki doki? No, chyba, że do spędzania czasu ze mną. Jesteś na mnie oficjalnie skazana.
Ostrożnie podszedłem do mojej towarzyszki, nie za blisko, i wygodnie położyłem się na ziemi, zwijając w kulkę, żeby nie zajmować za dużo miejsca. Ta obserwowała mnie uważnie, jakbym zaraz miał skoczyć jej do gardła.
- Więc, opowiedz mi o sobie! – zacząłem radośnie i zrobiłem duuuży wdech – Jesteś łuczniczką, tak? Skąd zainteresowanie akurat tym zawodem? Masz problemy z płucami? Nie chcę się chwalić, ale mam spore doświadczenie w mieszaniu ziółek, mógłbym ci pomóc ulepszać leki. Chyba, że po prostu jesteś wielka fanką ziołowych herbatek. Wtedy mamy już pierwszą rzecz, która nas łączy! Urodziłaś się w tej watasze czy dołączyłaś? I kiedy w ogóle masz urodziny? Nie wybaczyłbym sobie, gdybym zapomniał dać ci prezent. Jaki jest twój ulubiony kolor? Trzecia najbardziej ulubiona nazwa ssaka? Moja to mundżak. A na pierwszym miejscu jest dydelf. Nic nie przebije dydelfów w moich oczach. To inna nazwa na oposa, wiesz? Ale mówimy tutaj o tobie, nie o mnie! Jesteś raczej rannym ptaszkiem czy nocnym markiem? Jest coś, co od zawsze chciałaś zrobić, ale się bałaś? Jaka jest najdziwniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałaś? Opowiedz mi wszystko, jestem gotowy na każdy pikantny szczegół!
< Katana? Z takimi umiejętnościami prowadzenia wywiadu, Nibo zostałby świetnym dziennikarzem >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz