czwartek, 27 września 2018

Od Riley do Levithana

Rany, to dopiero była przygoda! Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio się tak dobrze bawiłam! Wpadliśmy do wody z głośnym pluskiem, by parę minut później wypłynąć na brzeg. Znalazłszy się na stałym lądzie padłam na ciepły piasek. Futro wciąż ociekało wodą, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę - wręcz przeciwnie, przy takim upale kąpiel w rzece to chyba najprzyjemniejsza rzecz, jaką mogłabym sobie wymarzyć. Po chwili z błękitnej tafli zbiornika wynurzył się także mój towarzysz, któremu najwyraźniej niespieszno było wychodzić z wody.
- Wygrałam! - rzuciłam z triumfalnym uśmiechem podchodząc do basiora, na co ten spojrzał na mnie z lekkim zdziwieniem.
- Że co?
- Dopłynęłam jako pierwsza! - oznajmiłam szczerząc się od ucha do ucha.
Przyjaciel spojrzał w mym kierunku z wymownym, pełnym politowania uśmiechem - A ktoś mówił, że to wyścigi? - uniósł brew ku górze, powolutku wspinając się na leżącą nieopodal kłodę.
- Ha! Nawet gdyby to i tak nie masz żadnych szans!
- Założymy się? - Levithan przewrócił oczyma otrzepując się z wody, tym samym "zupełnie przypadkowo" ochlapując nią także mnie.
- Hej, przed chwilą się wysuszyłam! - warknęłam skoczywszy na przyjaciela. Sturlaliśmy się z pnia lądując na miękkiej trawie. Zielonooki popatrzył na mnie z rozbawieniem, jednak nie odezwał się ani słówkiem. Oho, coś kombinuje, widzę to!
- I co? Co Cię tak bawi? - mruknęłam uważnie obserwując malujący się na jego pysku tajemniczy uśmieszek - Wiesz co, Ty też mi się podobasz - powiedziałam i delikatnie liznęłam czubek jego nosa.
Nagle zapadła między nami cisza. W zasadzie nie wiem czemu, ale nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słówka, nie wspominając nawet o jakimś żarcie, bo dziwnym trafem żaden mi się jakoś na myśl nie nasuwał. Dziwne. Jeszcze nigdy przedtem nie czułam się tak nieswojo w obecności Levithana. On chyba też nie. Przez ten cały czas patrzyliśmy sobie w oczy, jakby wszystko dookoła po prostu przestało mieć znaczenie...
Nieoczekiwanie w lesie rozległo się głośne, przeciągłe wycie, płosząc stada okolicznych kruków, tym samym wyrywając nas z tego... Hm, dość nietypowego, błogiego stanu?
- Słyszałeś to? - zastrzygłam uszami momentalnie zrywając się na równe nogi.
Basior pokiwał głową, również podnosząc się z gleby.
- Myślisz, że to wilk albo kojot...?
- Nie mam pojęcia, ale to na pewno nikt z naszych - odparł samiec uważnie nasłuchując echa odbijającego się jeszcze między pniami drzew, jednak ku naszemu zaskoczeniu odgłos już nie nie powtórzył.
- To co robimy? Ten ktoś może potrzebować pomocy... - stwierdziłam spoglądając wyczekująco na Levithana.

Levithan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Netka Sidereum Graphics