sobota, 8 września 2018

Od Levithana do Riley

Riley oparła pysk o mój bark. Leżeliśmy tak chwile, w milczeniu...
Dostrzegłem, że wadera po jakimś czasie zasnęła. Wyglądała bardzo uroczo, a mnie ciekawiło, czy coś Jej się śniło. Ziewnąłem, po czym sam oparłem łeb o podłoże i całkiem odpłynąłem~

Obudziły mnie ciepłe promienie słońca, którym towarzyszył świergot wszelakich ptaków zamieszkujących las. Riley spała dalej, skulona w kulkę i odwrócona tyłem do mnie. Uśmiechnąłem się na ten widok. Wstałem, przeciągnąłem się ospale, po czym usiadłem. Przejechałem suchym językiem po pysku i nosie. Czas się rozbudzić. Niedaleko płynął strumyczek, więc podszedłem do niego i napiłem się. Z racji iż dzień zapowiadał się ciepły (co w moim przypadku oznacza leniwy zapewne), uznałem, że świetnie będzie przemyć futro, tak więc radośnie wskoczyłem w niewielki strumyk. Woda była płytka, nie sięgała mi dalej niż nieco ponad pęciny. Wytarzałem się w chłodnej rzeczce, po czym z zadowoleniem otrzepałem. Ruszyłem w drogę powrotną do Riley.
Wadera się przebudziła gdy przyszedłem.
- Dzień dobry! - uśmiechnąłem się. - Pora wstawać!

Wilczyca zaśmiała się pod nosem i pokiwała głową.
- Dzień dobry, a czemuż jesteś taki.. - wstała - mokry?
- A wiesz, poranny prysznic i takie tam. - przymknąłem jedno oko i wystawiłem język. - To co? Jaka dziś przygoda nas czeka?
- Mam nadzieje, że żadna niebezpieczna - zaśmiała się wadera.

Zjedliśmy na "śniadanie" zające, które z łatwością upolowaliśmy nieopodal, po czym powolnym krokiem ruszyliśmy tam, gdzie niosły nas łapy, a więc w kierunku Gór Gwieździstej Nocy. Wieczorem, będąc już dość wysoko znaleźliśmy rzekę, której nurt co prawda był silny, a głębokość wynosiła zapewne około dziesięciu metrów, lecz woda była krystaliczna i zachęcająca. Napiliśmy się przy brzegu ostrożnie, aby przypadkiem nie skończyć w porywistym żywiole. Podniosłem głowę, po czym się rozejrzałem.
- Chyba jedyną opcją, by iść dalej, jest przejście po tamtym powalonym drzewie. - wskazałem łapą na stary, suchy, i chyba niezbyt stabilny pień, który wznosił się nad rzeką. Spojrzałem waderze w oczy z ekscytacją, lecz ona wyraźnie miała mieszane uczucia co do mojego pomysłu.

Wbrew chwilowemu protestu wadery, oboje po chwili delikatnie stąpaliśmy po drzewie, do momentu w którym coś chrupnęło.
- Levithan? - Riley się zatrzymała. - Słyszałeś to?
- Hm? - także stanąłem, po czym odwróciłem się do wadery. Znajdowaliśmy się na samym środku rzeki. - Faktycznie, słyszałem chrupnięcie.
Nie minęła chwila, a kora pod nami się zapadła i z towarzyszącemu naszemu rykowi pęknięciu kolejnej warstwy pnia, zapadliśmy się wprost do rzeki.
Gnaliśmy z nurtem, przytuleni do siebie na kawałku kory. Nasze miny były komiczne, lecz strach towarzyszył każdej sekundzie. W pewnej chwili rzeka się uspokoiła, a my się puściliśmy. Spojrzałem z głupim uśmiechem na waderę.
- No to nieźle... - odpowiedziałem. Wadera patrzyła na mnie wzrokiem typu "poważnie!? Śmieszy Cię to!?", lecz ku mojemu zdziwieniu, także się uśmiechnęła.
- O mamo... to było super - zaśmiała się, chociaż wciąż z lekkim drżeniem w głosie.
- Masz rację - spojrzałem szczerząc się do wadery. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem, który przerwał coraz głośniejszy huk i przyśpieszanie nurtu.
- Riley.. bo ta rzeka chyba się kończy... eee... - spojrzałem przed siebie.
- Wodospadem... - stuliła uszy wadera.

Runęliśmy w dół, na szczęście zaledwie dwa metry, a nasza "łódź" przetrwała. Wadera siedziała za mną, trzymając się mnie w pasie. Oboje krzyczeliśmy, lecz z uśmiechami na pyskach. Bardzo szybko, z ciągłymi około metrowymi wodospadzikami, przemieszczaliśmy się dalej do przodu.
- Ale zabawa..! - krzyknąłem, po czym zawyłem.

Rzeka się ponownie uspokoiła. To była taka idealna chwila...
- Riley, mógłbym tak spędzać z Tobą każdy dzień - spojrzałem waderze w oczy z uśmiechem.
- Fakt, świetne przeżycie - uśmiechnęła się także.
- A wiesz... - obróciłem głowę. Został największy wodospad. Zamerdałem ogonem. - Chyba śniła mi się ta chwila.
- Co masz na myśli? - zapytała.
- Riley.. - zacząłem. Powoli zbliżyliśmy się ku wodospadowi, już mieliśmy wręcz lecieć.... - każda chwila z Tobą jest wspaniała, proszę, niechaj od dziś mógłbym spędzić każdy dzień przy Tobie!
- Co masz na myśliiii - z uśmiechem powiedziała, z my zaczęliśmy lecieć. Złapaliśmy się za łapy w tym locie.
- A że mi się podobasz! - zaśmiałem się, wyraźnie zadowolony tą chwilą.

Z głośnym chlupnięciem wylądowaliśmy w wodzie, po czym zaczęliśmy płynąć do brzegu.



< Riley? :3 Ależ mnie wena wzięła! >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Netka Sidereum Graphics