Właśnie miałem już przyciskać ostre jak brzytwa pazury do gardła mojego brata, gdy nagle... Otworzyłem oczy. Podniosłem Łeb i się rozejrzałem byłem w moim domu, a nie na polu bitwy. Chwilę potem poczułem ból głowy. Auuu - jęknąłem. Podniosłem się chwiejnie i zacząłem iść do kuchni. Po moją ukochaną herbatę z Fiołków Brylantowych. Wyciągnąłem pudło z szafki z moimi zapasami otworzyłem je i zobaczyłem... Ostatnią saszetkę szybko ją wziąłem i zaparzyłem. ~ Moje zapasy dwuletnie się skończyły! ~ Pomyślałem załamany. Szybko zalałem Herbatę i usiadłem do stołu w kuchni. Wyjrzałem na dwór było bardzo wcześnie nawet słońce jeszcze nie wstało. Wtedy wpadłem na pewien pomysł. ~ Przejdę się do Gór Północnych! ~ Pomyślałem pijąc Herbatę. ~ Uzupełnię zapasy przy okazji pozwiedzam. ~ Powiedziałem sobie w myślach. ~ Ale najkrótsza droga jest przez pustkowie ~ Wyjrzałem za okno ~ W sumie jest wcześnie. Zdążę dojść ~ Dopiłem Herbatę z tą myślą. Wziąłem plecak wrzuciłem tam gwiazdki, sztylet, Wodę i jakąś Mapę. Wyszyłem szybko zakluczając dom i poszedłem w kierunku pustkowia.
Gdy Doszem do końca lasu zobaczyłem wielkie pustkowie. Wystawiłem skrzydła. Gdy zacznie się robić gorąco zrobię z nich coś ala parasol. Szybko wszedłem na piasek. Na razie był zimny potem na pewno się nagrzeje. Bez dalszych przeciągań ruszyłem przed siebie. Najpierw wolnym, nierównym krokiem potem szybszym oraz równym. I tak szedłem patrząc to raz na kamienie innym razem na sępy jedzące padlinę, która nie była zdolna przetrwać na pustkowiu. Słońce zaczęło wynurzać się zza horyzontu a ja szedłem dalej. Po jakimś czasie gdy słońce wyszło było na dość wysokim punkcie zatrzymałem się, aby napić się wody. Gdy to zrobiłem chciałem dalej iść na trasę, ale... nie widziałem, w którą Stone. Totalnie straciłem orientację. Najpierw próbowałem znaleźć drogę po śladach, ale zostały one zatarte przez piasek. Jakiś znak charakterystyczny. Nic. Na mapie też nie mogłem się odnaleźć. Co mam zrobić?! Nie mogę wrócić ani nie mam schronienia. ~ Pomyślałem wystraszony. Nagle zobaczyłem kształt. Poruszający się. To na pewno było coś. Na pewno nie wilk. Może jakiś pustynny stwór? Zobaczyłem, że to coś patrzy na mnie oraz do mnie idzie. Wyciągnąłem szybko sztylet i zacząłem szarżować na stworzenie. Z biegu przewróciłem stworzenie zrobiłem mu ranę na boku sztyletem, na co to coś ryknęło. Ja odskoczyłem od ciosu ogonem. Wtedy to zobaczyłem. Czarne-koto wielkie coś. Z długim ostrym ogonem. Swoimi złoto-niebieskimi ślepiami (Jedną połówkę oka miał żółtą a drugą niebieską). Nagle kocur uderzył łapą o ziemię. Wielki czarny cień podpełzł do mnie po ziemi unieruchomił, a potem odrzucił. Ja padłem a kot podbiegł do mnie i pazurami przejechał mi po karku. Ja szybko podskoczyłem i go odrzuciłem.
- STÓJ! - krzyknął. Ja zdziwiony stanąłem a on złapał mnie za łapę i zaczął ciągnąc. Ja chciałem się wyrwać. - Popatrz za siebie - powiedział zestresowany kocur. Obróciłem się. Zobaczyłem chmurę piachu pędzącą w naszą stronę. Burza Piaskowa. Puściłem kocura i zacząłem biec szybciej, na co on zarechotał. Bez problemu mnie wyprzedził i pokiwał ogonem, aby biec za nim. Po chwili skręcił. Zobaczyłem palmy i oazę. Po chwili kocur stanął ja do niego dobiegłem sapiąc i wystawiając język a on wskazał dziurę w ziemi, Wszedłem tam w ciemność szedłem przy ścianie. Po jakimś czasie Doszedłem do dziury w ziemi z dziurą w suficie, aby wpadało tam światło. Było tam zrobione posłanie z jakiś chaszczy a na boku stos z jedzeniem. Poczułem obecność kotowatego czegoś. Wyciągnąłem sztylet i obróciłem się do niego.
-Kim jesteś?! - warknąłem patrząc na niego.
-To chyba ja powinienem zapytać - powiedział ze śmiechem - Ale z grzeczności, której jak widać ty nie posiadasz przedstawię się jestem Nicolas - powiedział kocur. Schowałem sztylet. Strzepnąłem uchem.
-Shadow - odparłem.
-Miło mi więc Shadow. Rozgość się. - powiedział Nicolas - Spędzisz tutaj przynajmniej ze 2 godziny. Miło mi przyjmować Cieniozjawę u siebie. - dodał siadając.
-Cienio co? - zapytałem zmieszany. Kocur popatrzył na mnie zdziwiony.
- No cieniozjawę. Nigdy nie słyszałeś o czymś takim? - pokiwałem przecząco łbem. - Cieniozjawy to jeden z podgatunków zwierząt. Są to zwierzęta, których moc rośnie w ciemności są wtedy silniejsze. Potrafią władać cieniami oraz zmieniać się w cień pył lub coś podobnego. - odparł kocur. - Ja jestem cieniozjawą co prawdo podobnie już zauważyłeś, że ja jestem cieniozjawą. - ty też nim jesteś. Czuję to. - rzekł patrząc na mnie. Po mnie przeszły ciarki. - W sumie... Tak... Umiem znikać, zmieniać się w pył i tak dalej. - podsumowałem po krótkim namyśle. I tak zaczęliśmy rozmawiać.
*dwie godziny później*
-Shadow! Burza piaskowa przeszła! - Zawołał mój kompan. Wyszyłem na gorące słońce. Nicolas obiecał mi, że mnie zaprowadzi do Gór Północnych. Szybko zacząłem iść za kocurem po chwili wystawiłem język było gorąco, nie, PRZE-GORĄCO. Nagle poczułem cień. Podniosłem głowę i zobaczyłem ogon.
-Dzięki - powiedziałem z wdzięcznością. I szliśmy dalej rozmawiając. Po trzech godzinach ciężkiej drogi. Zobaczyliśmy góry. Po paru minutach tam doszliśmy. Zobaczyłem wielkie drzewo o biało zielonych liściach. Szybko wszedłem na górkę do tego drzewa i podleciałem na gałęzie. Zobaczyłem to, czego chciałem. Fiołki Brylantowe!
Zacząłem zbierać jak najwięcej spędziłem tam około dwóch godzin i zebrałem cały plecak oraz 3 kieszonki. Zszedłem z drzewa. Zobaczyłem medytującego Nicolasa.
-Co tak szybko? - rzekł ironicznie.
-Możemy iść - powiedziałem mrużąc oczy. - Znowu przez pustynie - Powiedziałem zdenerwowany
Nie koniecznie - odparł kocur.
-Jak to? - zapytałem.
-Umiem teleportować dwie osoby. - rzekł i stanął obok mnie.
-TERAZ TO MÓWISZ! - Warknąłem i strzepnąłem uchem. Kocur się zaśmiał. Złapał mnie za łapę. Po chwili byliśmy przy lesie.
-No to by było na tyle - powiedział. - Pamiętaj mam u ciebie dwa długi - mrugnął do mnie i poszedł sobie.
-Pa - powiedziałem. Popędziłem szybko do domu otworzyłem go i zamknąłem od środka. Otworzyłem szafkę wrzuciłem tam plecak. Od razu położyłem się na łóżku i zasnąłem, zanim zdążyłem mrugnąć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz