Wadera powoli zaczęła się wycofywać. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafiłem się nawet ruszyć. Przystąpiłem z łapy na łapę, aby upewnić się czy na pewno nie przywarłem do podłoża.
- Riley - powiedziałem cicho, po czym zrobiłem krok w przód. Samica spojrzała na mnie z oczekiwaniem, lecz zamilkłem na następne dziesięć sekund. Westchnąłem. - To tylko sny.
- Ale dlaczego wszystko dookoła się unosiło?! Mogło Cię przygnieść! - Riley była stanowczo pod wpływem emocji. Zrobiłem jedynie minę w stylu "nie wiem", unosząc jedną łapę. Po spojrzeniu i wyrazie pyszczka wadery zrozumiałem, że to wszystko wprawia we mnie wręcz poczucie chłodu. Spuściłem głowę, pomachawszy nią powoli na prawo i lewo. Z kolejnym westchnięciem podszedłem do Riley. Coś sprawiało, że odczuwałem iż wadera zaczęła się bać. Ale czego? Kamieni? Tej sytuacji? Mnie..? Przypomniały mi się Jej poprzednie słowa. "Zależy mi na Tobie". Oh, czy naprawdę tak ciężko było powiedzieć, że mi także, na niej? Poczułem jak do oczu napływają mi łzy. Przytuliłem się do wadery.
- Riley, mi na Tobie także zależy. - po tych słowach poczułem okropne kłucie. W oczach, gardle, żołądku, sercu... łzy napływały jeszcze szybciej, a oddech stał się wręcz niespokojny.
Zamknąłem oczy, pragnąłem pozostać wtulony w mięciutkie futro samicy jak najdłużej się da.
<Riley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz