piątek, 31 sierpnia 2018

Podsumowanie sierpnia

Dziś mamy ostatni dzień sierpnia, tak więc z radością ogłaszam, iż nadszedł czas na comiesięczny post organizacyjny.
No więc wakacje się już kończą, ja osobiście nawet zapłakałam dziś robiąc zakupy do liceum. Pożegnajmy ten jakże pełen zwrotów akcji sierpień!
~~~

Podsumowanie w pigułce: 
  • 20 napisanych opowiadań (zaledwie o 3 gorzej niż w poprzednim miesiącu)
  • wilki dołączyły do watahy
  • pojawiło się wiele nowości, które świadczą o tym, że wataha się rozwija
~~~

Najaktywniejszymi wilkami w tym miesiącu okazali się nasi nowi członkowie -Teneko oraz Lupo (po 5 napisanych opowiadań), natomiast tuż po nich z trzema napisanymi opowiadaniami - ląduje Levithan. Jung Yunge, Riley, oraz Katana napisały po dwa opowiadania, a Lacerta jedno.
~~~

Powstała zakładka z questami, z której już kilka wilków skorzystało.
~~~

W tym miesiącu zawarliśmy sojusz z blogiem Eternal Freedom, Shropshire, Vingar, Kocimi Plemionami, Stadem Złotego Lotosu, Watahą Smoczego Ostrza, oraz Sforą Leśnej Doliny.
~~~

Czas na wynagrodzenia
Za największą aktywność Teneko i Lupo otrzymują po 3 FL, reszta wilków, które napisały chociaż jedno opowiadanie, zaś po 1 FL.
~~~

No co mogę powiedzieć jeszcze... życzę Wam aby powrót do szkoły nie był taki bolesny, no chyba, że ktoś już zakończył edukację i pracuje - to także życzę, aby praca mijała przyjemnie. Sama osobiście idę do całkiem nowej szkoły i na obcy mi kierunek. Mam nadzieję, że zmniejszona ilość czasu wolnego nie utrudni mocno nikomu uczestniczenia w pisaniu historii na blogu. Życzę Wam także dobrych ocen, świetnych znajomych w klasach, oraz wyrozumiałych profesorów/nauczycieli, którzy potrafią naprawdę dobrze wykładać na zajęciach.

Miłego dnia kochani!
Wasza samica alfa, 
Jung Yunge

Od Lupo c.d.Teneko

Popatrzyłem na wilczyce. To, co powiedziała było, na swój sposób urocze. Znowu Spojrzałem na niebo.
-Mówiąc szczerze gwiazdy to moi przyjaciele. Oni Pamiętają co się działo tej nocy, gdy straciłem wszystko. Tylko gwiazdy. - z moich oczu poleciała łza. Szybko ją wytarłem. Nie Lupo! Bo będzie miała cię za mazgaja. Po chwili usłyszałem ryk. Szybko jak na zawołanie wstałem.
-Wiej - powiedziałem do wilczycy, która także wstała. Zacząłem ją pchać.
-Czem... - nie zdążyła dołączyć a nagle z krzaków wybiegła kreatura. Wystawiłem skrzydła i pociągnąłem ją do góry wzbijając się przy tym. Gdy byłem wysoko poczułem jak wilczyca się mnie puszcza. Krzyknęła przerażona a ja szybko podleciałem pod nią, przez co wpadła mi na plecy.
-Którędy do twojego domu? - wilczyca wskazała mi drogę, po czym zapytała
- Co to było?
- Daranisurs - odparłem. - Takie smoko podobne. Bardzo szybko biega, ale żyje tylko 4 dni. I potrafi bardzo dobrze wdać ogniem. - dodałem.
Podobny obraz
-Tu jest mój dom - powiedziała wilczyca. Zleciałem na ziemie a Teneko sobie zeszła ze mnie.
- Jeden FL poproszę za przejażdżkę - dodałem żartobliwie a Szaro żółta się zaśmiała.
-Pa - powiedziała przyjacielskim głosem.
-Żegnaj - rzekłem, a potem odleciałem.

czwartek, 30 sierpnia 2018

Od Katany

Kolejny spokojny dzień z mego dość nudnego życia. Słońce wzeszło już dość dawno, ptaszki ćwierkały radośnie, a na niebie występowało zachmurzenie, wbrew któremu i tak było bardzo ciepło. Przeciągnęłam się powoli, po czym rozejrzałam po jaskini. Nie była duża, a obecność wielu półek skalnych, przeróżnych wielkości, bardzo mi się podobała. Podeszłam do jednej z nich, która była dla mnie czymś na typ stolika. Ze smutkiem odkryłam, iż w mojej miseczce z ziołami, takowych już nie ma. "No tak"-pomyślałam-"ostatnio zużyłam ostatnie...". Spojrzałam z niesmakiem na korytarz prowadzący do wyjścia z jaskini.
- No nic, choroba* nie wybiera. - powiedziałam sama do siebie. Lekki uśmiech zagościł na mym pyszczku, gdy ujrzałam swój pas z sakwami i doczepionym po prawej stronie łukiem. Broń postanowiłam odczepić, nie miałam ochoty na nic polować, a nikt mnie nie powinien zaatakować... raczej. Włożyłam do jednej z sakw mały zbiorniczek na wodę, a do drugiej pojemniczki na zioła. W trzeciej zaś wyczułam okrągły przedmiot. Pomacałam go łapą.
- Aa, no tak. Śmieszna, różowa kulka, która ma jakieś działanie ciekawe... - zamyślałam się, próbując sobie przypomnieć. Otrzepałam się, narzuciłam pas na grzbiet i wyruszyłam na poszukiwania.
Zioła nie rosły daleko, z ulgą zerwałam potrzebną ilość i napełniłam pojemniczki. Następnie wybrałam się nad wodospad, by nabrać nieco wody. Będąc na miejscu, zaciekawiły mnie Góry Gwieździstej Nocy. Spojrzawszy na niebo, dostrzegłam, iż to dopiero niewiele po południu, więc miałam czas na krótką przechadzkę po górach. Los chciał, że wyczuwałam zapach innego wilka w pobliżu. Wspięłam się po skałkach na dość równy teren, lecz w pewnej chwili łapa odjechała mi po trawie, przez co upadłam ciężko, z łapami rozstawionymi na wszystkie możliwe strony. Jęknęłam, po czym wstałam z lekkim zawrotem głowy. Potarłam łapą po czole, gdy nagle zdałam sobie sprawę, iż magiczna kulka o smakowitym zapachu lodów truskawkowych, wyśliznęła się z niedopiętej sakwy i sturlała w dół.
- O niee..! - pisnęłam, po czym z zaciśniętymi zębami ruszyłam w pogoń za różową perłą. Gdy zrobiło się stromiej, a ja sama straciłam uciekający przedmiot z oczu, wykonawszy niepewny sus w krzaki, wywróciłam się.
- Znowu... - westchnęłam z oburzeniem. Nie spodziewałam się, że grunt będzie tu aż tak nisko. Gdy wstałam ujrzałam jak wilk, którego zapach czułam, wsuwa kilka metrów od mnie, z ogromnym smakiem kulkę. I w tedy przypomniałam sobie jakie magiczne właściwości ma Agapalius**...
Przygryzłam wargę w oczekiwaniu, leżąc wciąż w dość komicznej pozycji. Wiedziałam, że na słowa "nie jedz tego!", jest już za późno. W myślach jedynie cisnęły mi się na język przekleństwa. Wilk ruszył powoli w moją stronę...


< Ktoś, z dobrym humorem i chęciami na komiczne kontynuacje? x3 >


*Choroba - Katana cierpi na niewydolność płuc. Pije wywar zrobiony ze specjalnych ziół i wody, by nieco to złagodzić.
**Agapalius - ''Działanie: Niezwykle ciekawy przedmiot. Pozwala rozkochać w sobie drugiego wilka na następne 5 dni.''  Jest to przedmiot ze sklepu, który Katana dostała za wykonanie questa.

środa, 29 sierpnia 2018

Od Levithana do Riley

Zza krzewów wyskoczyła ogromna pantera o futrze czarnej barwy.
- Co.. to jest? - zapytałem zdezorientowany odwracając łeb do Riley.
- Uciekaj. - wyszeptała, tonem wręcz przestraszonym. Faktycznie, kotowaty osobnik nie wydawał się być zbyt przyjaźnie nastawiony. Usłyszałem dźwięk przesuwanych kamieni tuż za mną, oraz waderą. No nie, kurde, znowu.
- Biegnij. - rozkazałem waderze. Wydawała się wahać. - Biegnij!

Gdy krzyknąłem, zwierzę skoczyło tuż na nas, a Riley odskoczyła w bok. Czarno-futre stworzenie wylądowało między nami, lecz od razu nawracając się, skoczyło na mój grzbiet, sprawiając, że straciłem równowagę i upadłem na ziemię.
- Riley, do cholery, uciekaj! - warknąłem. Wadera zaczęła się cofać. Rzuciłem Jej spojrzenie w którym było ukryte słowo "teraz.", a samica zaczęła biec, chociaż po chwili się zatrzymała i mając lewą przednią łapę w górze, spojrzała na mnie i sporych rozmiarów kota.
Wstałem z impetem, a kamienie lewitujące wewnątrz jaskini jakby na komendę przywaliły z hukiem w zwierzę. Wydawało się być ogłuszone, usiadło.
- Biegnij. - wyszeptałem patrząc waderze w oczy. Chyba odczytała ruch pyska, bo faktycznie to zrobiła.
Gniew, który zaczął rodzić się w moim ciele był taki nieznany...  Napastnik wyglądał także na dość rozwścieczonego, ale moje kamienie chyba dość mocno mu przywaliły.
- Biedny kotek. - powiedziałem przez zęby i ruszyłem w pogoń za waderą. Im dalej od otumanionego zwierzęcia, które kątem oka widziałem, że poszło w drugą stronę niż ta w którą biegnę, to czułem coraz większy spokój, oraz opanowanie. Będąc w miarę daleko, znalazłem Riley. Siedziała na drzewie, wyraźnie wyczekując.
- Nic Ci nie jest? - zapytałem z troską, patrząc ku górze.
- Mi? Pytanie czy Tobie nic nie jest! - powiedziała zeskakując z drzewa.
- Nie... ze mną wszystko dobrze, jedynie nieco boli mnie głowa - uśmiechnąłem się delikatnie. - Zwierze... oberwało kamieniem i poszło sobie. - przewróciłem oczami. Nie wiem czy chciałem mówić waderze o tym, że w akcie nerwów przedmioty wokół mnie zaczynają lewitować.
- Levithan... widziałam. Te kamienie... unosiły się! Jakby same.. powiedz, o co w tym wszystkim chodzi. - ostatnie słowa Riley wypowiedziała dość mocno stanowczo. Chyba nie miałem wyjścia.
- Usiądź, to jest niezła opowieść... - westchnąłem.

Wyjaśniłem waderze, że to jest właśnie moja moc, nad którą nie potrafię panować. Wytłumaczyłem, że przez zbyt silne emocje, takie jak gniew i strach, wszystko dookoła zaczyna się unosić i że przez ostatnie lata to było uśpione, ponieważ nauczyłem się czym jest spokój ducha.

< Riley? >

wtorek, 28 sierpnia 2018

Od Riley do Levithana

Nie wiedzieć czemu przez moment zupełnie zesztywniałam, a łapy dosłownie wbiły się w podłoże. Basior wtulił pysk w moje futro, jednak wciąż nie byłam pewna czy powinnam uczynić to samo, czy też pozostać w bezruchu. Nigdy nie czułam czegoś takiego. Co rozumiał przez "mi też na Tobie zależy"? To dość poważna deklaracja, przynajmniej w moim odczuciu... Dobra, dość tego myślenia, Riley! Wyłącz na jakiś czas swój wiecznie przegrzany umysł i pomyśl serduchem. Poczułam jak gdzieś głęboko w środku zaczyna wypełniać mnie ciepło. Jedyne czego teraz pragnęłam to być blisko niego. Po prostu.
Nagle dobiegł do nas odgłos trzaśnięcia gałęzi.
- Co to? - spojrzałam zdezorientowana na delikatnie poruszające się gałązki pobliskich krzewów. Coś, a raczej ktoś z pewnością tam był.
Basior wciąż nie odrywał wzroku od liściastych kęp, jeżąc przy tym sierść na karku. Wiem, że niuch wielokrotnie płatał mi już figle, jednak tego zapachu nie pomyliłabym z żadnym innym.
- Levithan, mu... musimy stąd uciekać - wyjąkałam drżącym głosem, starając się jak najszybciej odciągnąć przyjaciela, ale ten chyba wcale nie zamierzał się wycofać. Boże, proszę, żeby to nie było to o czym myślę...
Nim jednak zdążyliśmy podjąć jakiekolwiek kroki było już za późno. Napastnik w jednej chwili wyskoczył z krzaków, lądując tuż przed nami. Kagura. Nie wierzę.

Levithan?

niedziela, 26 sierpnia 2018

Od Teneko do Lupo

- Nie powiesz nikomu co nie? - zapytał basior, po rzuceniu ostatniej kulki.
- No pewnie, że nie! - zaśmiałam się, będąc cała w wodzie i popatrzyłam na znikającego smoka.
- Heh.. - zaśmiał się wilk.
Nadal jednak była między nami napięta atmosfera. Coś takiego, że nastawała niezręczna cisza.
- Ej.. - przetrwałam ciszę.
- Tak?
- Chcesz pooglądać gwiazdy?
- Jasne czemu nie. - odparł.
W czasie drogi powrotnej na polanę, zapytałam się go o te dziwne kulki i niechętnie, ale powiedział mi tam o nich. Tylko to co w sumie wiedziałam, każda odpowiada za konkretny żywioł. Każda kulka to jeden z czterech podstawowych żywiołów. Akurat doszliśmy i usiedliśmy, żeby zobaczyć te małe cuda na niebie. Po jakimś czasie mojego zachwycania się gwiazdami, odwróciłam głowę do mojego kompana.
- Wiesz... rozmyślałam zawsze na temat gwiazd. Kiedy umrę... chcę być tam u góry i patrzeć na wilki. Znajduję w gwiazdach cząstki siebie. Rozdarty szczeniak na milion kawałków, który jest niby w nowym, ale i tym samym otoczeniu. Może czułabym się tam samotna? W sumie jest tam dużo gwiazd, ale nie każda by mnie zrozumiała... - po tym monologu, odwróciłam się w stronę Oblivona, żeby zobaczyć jego reakcję na to co powiedziałam.

< Lupo? >

sobota, 25 sierpnia 2018

Od Lupo do Teneko

Znowu siedziałem cały dzień w domu. Jedynak Nie nudziłem się. Eksperymentowałem. Przelewałem. Dodawałem. Mieszałem. Nie wiem ile czasu. Po jakimś czasie uzyskałem to, co chciałem. Dwanaście Kulek. Cztery Kolory. Wziąłem plecak i szybko spakowałem kulki. Zabrałem sztylet i wyszedłem.
Powolnym krokiem szedłem przed siebie. Nagle na kogoś wpadłem. Wstałem otrzepałem się z piasku i zobaczyłem, że wpadłem na Teneko. - Heh - Powiedziałem ~ Jasna Pogoda. ~ Pomyślałem ~ Dlaczego Teraz ~ Dodałem.
- Co tu robisz sama? - Zapytałem.
- Chodzę i patrze na niebo - powiedziała wilczyca. Nagle zobaczyłem, że coś się turla w jej stronę. Odepchnąłem ja delikatnie, żeby to na nią nie wpadło. Złapałem kulkę i podniosłem.
-Ey! - powiedziała Wilczyca. - Co to? - zapytała zdziwiona. Popatrzyłem na nią niepewnie.
-Chodź za mną - powiedziała i zaczął ja prowadzić.
10 minut później
Doszliśmy do skalistego terenu. Bez drzew. Wyciągnąłem jedną Kulkę. Cofnij się - powiedziałem. Gdy to zrobiła rzuciłem daleko.
Czerwona Kulka.
Podobny obraz
Wokół tego miejsca, w które rzuciłem, zrobiła się bariera ognia. A z góry spadło go więcej w to miejsce. Wilczyca Popatrzyła na to zdziwiona.
Wziąłem zieloną kulkę.
Znalezione obrazy dla zapytania magic green ball art
 Znowu rzuciłem. Z pnączy zrobiła się klatka.
Szara.
Znalezione obrazy dla zapytania magic Grey ball art
Stworzyła tornado.
I niebieska. Wodna Kulka.
Podobny obraz
Wielki smok atakujący i zalewający wszystko. Odwróciłem się do wilczycy...
- Nie powiesz nikomu co nie? - zapytałem.

Teneko?

piątek, 24 sierpnia 2018

Od Teneko

Obudziłam się rano, po walce jaka była ostatnio. Miałam tylko lekko zranioną łapę. Polizałam ją i wyszłam z jaskini. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Poszłam na polowanie. Obserwowałam las, czy nic tam nie ma, ale nagle zauważyłam sarnę. Zbadałam jeszcze szybko okolice, czy nie ma innego zwierza w pobliżu i zaczęłam się skradać. Uważnie obserwowałam moją ofiarę i uważałam, gdzie daję łapy. Schowałam się za krzakiem i rzuciłam na sarnę. Ta zaczęła uciekać, a ja biegłam tuż za nią. Postanowiłam zaskoczyć ją od drugiej strony, więc biegłam między drzewami. Unikałam ich nawet dobrze. Nie jestem dobra w bieganiu, ale na samym końcu pogoni, wysunęłam do przodu i wyskoczyłam tuż przed moim śniadaniem. Rzuciłam się na nią, zanim ta mnie przeskoczyła i potem już nie wstała. Zaczęłam się zajadać. Po "biednej" sarence nie zostało prawie nic. Wróciłam zadowolona po polowaniu do mojej jaskini. Siedziałam tam, bo na dworze nie dało się wytrzymać. Chociaż przeżyłam na pustkowiu, to mogłam tam spokojnie umrzeć, więc nie chciałam się więcej tak narażać. Jedyne co robiłam, to zbierałam trawę i wodę, żeby rozcieńczyć trawę. Zaczęłam się nią bawić i tak mi zleciało popołudnie. Pod wieczór wyszłam sobie tym razem na trawę, żeby pooglądać gwiazdy. Jak zwykle były piękne.
~W sumie chciałabym z kimś pogadać o moich przemyśleniach na temat gwiazd.~ - pomyślałam.
Jak na zawołanie patrząc się w gwiazdy, poczułam, że na kogoś wpadłam. Chodziłam powoli, więc się nie przewróciłam, ale przez białe światło z księżyca, moje oczy trochę tak nie zobaczyły na kogo wpadłam. Zobaczyłam tylko, że jest to basior.

< Któryś z basiorów? ;3 >

czwartek, 23 sierpnia 2018

Od Katany [Quest nr #3]

Wprawdzie dni powoli stają się krótsze, noc nadchodzi szybciej, lecz temperatura dalej daje mi nieźle popalić. Nie przepadam za gorącem, zwłaszcza, że przy intensywnym wysiłku nie jestem w stanie oddychać, a krew cofa mi się do gardła i wąskimi strumyczkami nieraz leci z pyska. Rano alfa zawiadomiła mnie, że potrzebuje pomocy z paroma rzeczami i poprosiła o obecność w jej jaskini gdy nastanie wieczór. Z racji, że miałam jeszcze nieco czasu, postanowiłam zdrzemnąć się na gałęzi pobliskiego drzewa. 'Uh.. jak duszno..'-pomyślałam. Niestety, niewydolność płuc w takie dni jak ten staje się niezwykle problematyczna. Oparłam łeb na korze. Dlaczego właściwie każdy wilk, prócz szczeniąt Lacerty oczywiście, odkrył chociaż jedną swą moc, a ja do dziś żadnej? Przybrałam zniesmaczony wyraz pyska i przymrużyłam oczy. To chyba kompleksy. Tylko, dlaczego teraz dopiero zaczęły mi tak doskwierać? Przecież żyję ładnych parę lat, a nigdy brak magicznych zdolności nie był problemem. Machnęłam ogonem. Wiercąc się i kręcąc, w końcu nie zasnęłam. Z ciężkim westchnieniem delikatnie zeskoczyłam na miejscami spaloną od słońca trawę. Smętnym krokiem ruszyłam do serca watahy. Jung Yunge zastałam w jej jaskini. Najwyraźniej spodziewała się, że będę wcześniej.
- Co Ty taka podłamana, towarzyszko? - zapytała. Jung jest wyraźnie optymistyczną osobowością. Widać to prawie na każdym kroku, nie ukrywa tego.
- Próbowałam zasnąć, ale coś nie wychodziło... i ta pogoda. - odpowiedziałam unikając powiedzenia co tak naprawdę mnie gryzie.

Wadera jak się okazało potrzebowała kilku rad i spędzenia czasu na rozmowie. Jest towarzyska, a rzadko rozmawiamy, więc dlatego wybrała właśnie mnie. Zaproponowała mi przenocowanie u siebie, ze względu na to, że był środek nocy, gdy nasza rozmowa dobiegła końca, a moja własna jaskinia znajdowała się na drugim końcu Głównej Osady. Miałam ochotę na spacer, więc podziękowałam za propozycję, lecz odmówiłam. Idąc powolnym krokiem, rozkoszowałam się ciszą panującą dookoła. 'Moja moc'- te słowa wręcz przeszyły me myśli. Eh, chyba łatwo o tym nie przestanę sobie przypominać. Smętnym kłusem wbiegłam do jaskini, rzucając się ciężko na podłoże, pod przyjemnie chłodną ścianą. Zamknęłam oczy i odpłynęłam ~

*~*~*~*

Z dość niestabilnego snu zbudziły mnie - po niecałej godzinie - nietoperze. Były wyraźnie spłoszone. 'Co one tu kurde robią?'-pomyślałam. Wstałam lekko zezłoszczona, że mój sen został w taki sposób przerwany, jednakże ciekawiło mnie, czegoż to się tak przestraszyły. Wyjrzałam z jaskini - kierunek z którego leciały to zachód. Plaża? 'Eh, pewnie sztorm lekki jest, a te od razu w panikę.'-nasunęły myśli. Gdy miałam zawrócić i znów że położyć się do błogiego snu, usłyszałam łamanie gałęzi, oraz  dźwięk przypominający rżenie. Chwila, co? Rżenie? Nastroszyłam uszami. Ponownie odgłosu nie usłyszałam, ale kroki już owszem. Postanowiłam to zbadać. Im dźwięk stawał się wyraźniejszy, tym mocniejszy strach władał moim ciałem. Niestety, ciekawość była silniejsza. Kroki stały się wyraźne, był to stukot kopyt. Łącznie ze rżeniem, łączyło mi się to w całość - koń. Próbowałam sobie przypomnieć cokolwiek o koniach na terenach naszej watahy, ale wydawało mi się, że kompletnie nikt nic nie wspominał o tych stworzeniach. Zwłaszcza w tych rejonach. Wpełzłam pod krzaki. Cichuteńko zakradłam się, by poobserwować.
- Co do... - wyszeptałam. Moim oczom nie ukazały się konie, a stworzenia jedynie je przypominające. Nie miały do końca pewnej, stałej formy. Wydawały się połączeniem kopytnych z.. wodą? Zmrużyłam oczy. Kelpie.
Panika która zawładnęła moim ciałem była nie do opisania. Jestem przecież tylko zwykłym wilkiem, bez jakichkolwiek magicznych zdolności. Do tego delikatnej postury. Moja siła jest często niewystarczająca by upolować cokolwiek większego niż młoda sarna. Jedyne co mnie ratuje, to szybkość. Ucieczka. Tak, ucieczka wydała mi się jedynym słusznym rozwiązaniem. Niestety poczułam podekscytowanie. O Kelpie słyszałam jedynie z opowieści, a teraz widziałam je na żywo. Miałam ochotę ich dotknąć, zobaczyć z czego są w ogóle zrobione, bo na ciało takie jak u np. wilka to mi nie wyglądało. Zaczęłam się wycofywać. Wodne istoty są piękne, lecz zagrażają życiu mieszkańców watahy. Nie ma mowy, bym w pojedynkę spróbowała je przepędzić - zginęłabym.
Szłam ostrożnie, lecz szybko. Nie mogły mnie usłyszeć, bo rzuciłyby się do ataku, to jest wręcz pewne.
Uznałam , że jedyną słuszną osobą, która by nie wysłuchała - będzie alfa. Podbiegłam do jej jaskini, niestety (a może i lepiej?) moje gwałtowne kroki zbudziły Jung Yunge.
- Co się dzieje, Katano? - zapytała z przymkniętymi jeszcze oczami, po czym ziewnęła.
- Przepraszam, że budzę, ale myślę, że to ważne. - odrzekłam. Oj będę musiała wynagrodzić alfie to zbudzenie...
- Na tyle ważne, że nie mogło poczekać do rana? - podniosła się ciężko.
- Tak. Pilne wręcz... chodzi o.. ym.. - zawahałam się. A co jeżeli tylko mi się wydawało? Nie, niemożliwe. Ale... co jeśli Jung Yunge mnie wyśmieje? Powie, że Kelpie to tylko w dziecinnych bajkach występują? Co prawda, wiele rodziców opowiada historie o tych nadnaturalnych konio-podobnych stworzeniach swoim szczeniętom, szczególnie gdy wieczorami nie chcą wracać do jaskini i chadzać wcześnie spać. Ja sama pamiętam, jak matka opowiadała mi o nich, bo miałam tendencję do uciekania po nocach z jaskini.
- Katano, o co chodzi? - przerwała ciszę nieco zniecierpliwiona. Właśnie, pogrążyłam się w myślach... przestąpiłam z łapy na łapę.
- Kelpie. - wyszeptałam nieśmiało. Głupio to brzmiało, a wadera nie wydawała się poruszyć tym słowem.
- Chodzi Ci o te mistyczne stworzenia? Boisz się? Przecież wiesz, że one występują obecnie chyba jedynie w opowiadaniach... - uśmiechnęła się. Eh...
- Nie. Kelpie są na terenach watahy. Morze Zachodnie. - ożywiłam się. Wadera lekko spoważniała i zaczęła stroszyć uszami. Zagłuszone, przerażająco brzmiące rżenie ponownie ponownie przeszyło ciszę. Jung wybiegła z jaskini, po czym zawyła niegłośno, lecz ostrzegawczo. Nie minęło wiele czasu, a mający jaskinię najbliżej Levithan był już w pobliżu nas. Tuż po nim pojawiła się Riley, a w oddali można było dostrzec sylwetkę niewielkiego basiora o jasnym futrze, który także biegł w naszą stronę. Był to Menace.
- Zawiadomcie proszę tych co się nie zbudzili, że na terenach watahy jest nieprzyjaciel. Chodzi o Kelpie, musimy je przepędzić całą watahą. - rozkazała alfa. Riley, Levithan oraz ja ruszyliśmy po resztę towarzyszy. Nikt się nie zastanawiał, nikt nie zadawał zbędnych pytań. Nawet się nie zawahali, gdy Jung wspomniała o konio-wodnistych stworzeniach. Po drodze, którą pokonywaliśmy biegiem, ujrzeliśmy zaniepokojoną Lacertę ze szczeniakami, Daemona, oraz Teneko. Wszystkim przekazaliśmy rozkaz Jung, by zjawili się pod jej jaskinią jak najszybciej. Cała trójka wzięła do pyska po jednym szczeniaku, by jak najszybciej je przenieść. Wbiegłam do jaskini Theora.
- Wstawaj towarzyszu! - krzyknęłam. Pierwszą reakcją basiora było zmieszanie połączone z zaniepokojeniem. Tuż po nich, gdy obraz mu się wyostrzył i dostrzegł mnie, nastąpiła złość, którą bardzo na sobie odczułam.
- Czego chcesz i dlaczego w środku nocy?! - warknął. Chyba mnie nie lubi. Wyprostowałam się, unosząc dumnie głowę, gotowa do przekazania oficjalnych rozkazów.
- Alfa, Jung Yunge, wzywa natychmiast wszystkie wilki do siebie. Na terenach watahy są nieprzyjaciele, musimy ich przepędzić. - powtórzyłam zapamiętane słowa.
- Nie ściemniasz? - obrócił podejrzanie łbem, chociaż niepewnie.
- Nie. - jak na życzenie, rozległo się kolejne wycie alfy. Basior zerwał się na równe nogi i wybiegł z jaskini, aż się kurzyło. Na zewnątrz ujrzałam Riley.
- Wszyscy? - zapytałam.
- Tak, czarnofutry basior, który dołączył niedawno napotkał nas po drodze, już jest przy alfie. Także to wszyscy. - odparła biegnąc u mego boku.

Po drodze zabrałam ze swojej jaskini łuk i strzały. Gdy dobiegłyśmy, Jung już wraz z Theorem, który jest naszym strategiem, wyznaczali stanowiska i zadania. Lacerta dostała polecenie pozostania z młodymi w jaskini 'głowy watahy' i ukrycia się, na wypadek gdyby Kelpie wygrywały z nami i wdarły głębiej w teren sfory.
Ruszyliśmy, pełni adrenaliny. Pierwsza wspólna walka. Zasiadłam na drzewie, stamtąd będę miała idealny punkt do celowania strzałami. Bitwa rozpoczęła się na znak alfy, gdy mistyczne stworzenia wyczuły nas i już niemal rzucały się w szarżę po wilkach. Wszyscy atakowali w taki sposób, by tuż po nich, inny wilk dokańczał rozpoczętą napaść, póki Kelpie były osłabione. Oddałam kilka celnych strzałów w barki kopytnych. Szczerze, zdziwiło mnie, że strzała zostaje na ciele, a nie się wtapia. Gdy w stadzie jedenastu koniowatych, od zadanych przez nas obrażeń, padł czwarty - reszta poddała się, rzucając się w ucieczkę ku morzu.
Kelpie rozpłynęły się w wodzie, a ciała ich poległych towarzyszy (z których ran nie sączyła się krew, a maź przypominająca galaretę w niebiesko-błękitnych kolorach, a wnętrzności wydawały się być zrobione z morskich glonów) zamieniły się w parę wodną i rozpłynęły się na wietrze.
Wilki były uradowane, chociaż wyraźnie zmęczone. Na szczęście, nikt nie poniósł większych obrażeń. O zwycięstwie poinformowaliśmy wyciem, radosnym i doniosłym. Gdy cała wataha wyła naraz, brzmiało to piękniej, niż jakakolwiek melodia. W serca watahy odpowiedziała nam Lacerta, tonem jak gdyby spadł jej kamień z serca. Tuż po niej zdało się słyszeć cienkie, piskliwe, lecz radosne głosy szczeniąt.
Wróciliśmy pod jaskinię Jung Yunge.
- Chciałabym Wam wszystkim serdecznie podziękować za tak wielkie zaangażowanie, oraz poświęcenie w walce. Widzę, że niektóre wilki potrafią wykorzystać swoje moce w ramach obrony watahy, jestem wdzięczna i dumna. - chwaliła alfa. Upewniła się jeszcze, czy na pewno nikt nie otrzymał poważniejszych obrażeń, podziękowała ponownie i odesłała wszystkich do jaskiń.
- Katano, zostań na chwilę. - odparła cicho, więc tak zrobiłam. Gdy ostatni wilk oddalił się wystarczająco, usiadłam.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Wiem, że leży Ci na sercu fakt, iż nie odkryłaś żadnych swoich mocy. - spojrzała mi w oczy. Przytaknęłam. - Lecz spójrz sama. Masz ogromny talent łuczniczy. Skutecznie nim nadrabiasz brak magicznych zdolności. Byłaś jednym z kluczowych napastników, a nawet nie musiałaś ich dotknąć.
- Masz rację... - uśmiechnęłam się. Wadera pomogła przejrzeć mi na oczy. Zaśmiałam się - Ale dalej miewam nadzieję, że jeszcze coś może odkryję.
- Masz dopiero dwa lata, jestem przekonana, że jeżeli mocy nie odkryjesz, to będzie to znaczyło, iż przemieniła się ona w talent do posługiwania się łukiem, który ma niewielka ilość wilków. - uśmiechnęła się.

Podziękowałam na miłe słowa, które naprawdę podniosły mnie na duchu, po czym wróciłam do siebie. Ułożyłam się wygodnie, czując niezwykłą przyjemność, że w końcu czeka mnie błogi sen. Powieki były takie ciężkie, a łapy jak z waty.

Dziś spałam obok łuku.

Od Lupo [Quest nr #1]

Właśnie miałem już przyciskać ostre jak brzytwa pazury do gardła mojego brata, gdy nagle... Otworzyłem oczy. Podniosłem Łeb i się rozejrzałem byłem w moim domu, a nie na polu bitwy. Chwilę potem poczułem ból głowy. Auuu - jęknąłem. Podniosłem się chwiejnie i zacząłem iść do kuchni. Po moją ukochaną herbatę z Fiołków Brylantowych. Wyciągnąłem pudło z szafki z moimi zapasami otworzyłem je i zobaczyłem... Ostatnią saszetkę szybko ją wziąłem i zaparzyłem. ~ Moje zapasy dwuletnie się skończyły! ~ Pomyślałem załamany. Szybko zalałem Herbatę i usiadłem do stołu w kuchni. Wyjrzałem na dwór było bardzo wcześnie nawet słońce jeszcze nie wstało. Wtedy wpadłem na pewien pomysł. ~ Przejdę się do Gór Północnych! ~ Pomyślałem pijąc Herbatę. ~ Uzupełnię zapasy przy okazji pozwiedzam. ~ Powiedziałem sobie w myślach. ~ Ale najkrótsza droga jest przez pustkowie ~ Wyjrzałem za okno ~ W sumie jest wcześnie. Zdążę dojść ~ Dopiłem Herbatę z tą myślą. Wziąłem plecak wrzuciłem tam gwiazdki, sztylet, Wodę i jakąś Mapę. Wyszyłem szybko zakluczając dom i poszedłem w kierunku pustkowia.
Gdy Doszem do końca lasu zobaczyłem wielkie pustkowie. Wystawiłem skrzydła. Gdy zacznie się robić gorąco zrobię z nich coś ala parasol. Szybko wszedłem na piasek. Na razie był zimny potem na pewno się nagrzeje. Bez dalszych przeciągań ruszyłem przed siebie. Najpierw wolnym, nierównym krokiem potem szybszym oraz równym. I tak szedłem patrząc to raz na kamienie innym razem na sępy jedzące padlinę, która nie była zdolna przetrwać na pustkowiu. Słońce zaczęło wynurzać się zza horyzontu a ja szedłem dalej. Po jakimś czasie gdy słońce wyszło było na dość wysokim punkcie zatrzymałem się, aby napić się wody. Gdy to zrobiłem chciałem dalej iść na trasę, ale... nie widziałem, w którą Stone. Totalnie straciłem orientację. Najpierw próbowałem znaleźć drogę po śladach, ale zostały one zatarte przez piasek. Jakiś znak charakterystyczny. Nic. Na mapie też nie mogłem się odnaleźć. Co mam zrobić?! Nie mogę wrócić ani nie mam schronienia. ~ Pomyślałem wystraszony. Nagle zobaczyłem kształt. Poruszający się. To na pewno było coś. Na pewno nie wilk. Może jakiś pustynny stwór? Zobaczyłem, że to coś patrzy na mnie oraz do mnie idzie. Wyciągnąłem szybko sztylet i zacząłem szarżować na stworzenie. Z biegu przewróciłem stworzenie zrobiłem mu ranę na boku sztyletem, na co to coś ryknęło. Ja odskoczyłem od ciosu ogonem. Wtedy to zobaczyłem. Czarne-koto wielkie coś. Z długim ostrym ogonem. Swoimi złoto-niebieskimi ślepiami (Jedną połówkę oka miał żółtą a drugą niebieską). Nagle kocur uderzył łapą o ziemię. Wielki czarny cień podpełzł do mnie po ziemi unieruchomił, a potem odrzucił. Ja padłem a kot podbiegł do mnie i pazurami przejechał mi po karku. Ja szybko podskoczyłem i go odrzuciłem.

Znalezione obrazy dla zapytania magic animals art

- STÓJ! - krzyknął. Ja zdziwiony stanąłem a on złapał mnie za łapę i zaczął ciągnąc. Ja chciałem się wyrwać. - Popatrz za siebie - powiedział zestresowany kocur. Obróciłem się. Zobaczyłem chmurę piachu pędzącą w naszą stronę. Burza Piaskowa. Puściłem kocura i zacząłem biec szybciej, na co on zarechotał. Bez problemu mnie wyprzedził i pokiwał ogonem, aby biec za nim. Po chwili skręcił. Zobaczyłem palmy i oazę. Po chwili kocur stanął ja do niego dobiegłem sapiąc i wystawiając język a on wskazał dziurę w ziemi, Wszedłem tam w ciemność szedłem przy ścianie. Po jakimś czasie Doszedłem do dziury w ziemi z dziurą w suficie, aby wpadało tam światło. Było tam zrobione posłanie z jakiś chaszczy a na boku stos z jedzeniem. Poczułem obecność kotowatego czegoś. Wyciągnąłem sztylet i obróciłem się do niego.
-Kim jesteś?! - warknąłem patrząc na niego.
-To chyba ja powinienem zapytać - powiedział ze śmiechem - Ale z grzeczności, której jak widać ty nie posiadasz przedstawię się jestem Nicolas - powiedział kocur. Schowałem sztylet. Strzepnąłem uchem.
-Shadow - odparłem.
-Miło mi więc Shadow. Rozgość się. - powiedział Nicolas - Spędzisz tutaj przynajmniej ze 2 godziny. Miło mi przyjmować Cieniozjawę u siebie. - dodał siadając.
-Cienio co? - zapytałem zmieszany. Kocur popatrzył na mnie zdziwiony.
- No cieniozjawę. Nigdy nie słyszałeś o czymś takim? - pokiwałem przecząco łbem. - Cieniozjawy to jeden z podgatunków zwierząt. Są to zwierzęta, których moc rośnie w ciemności są wtedy silniejsze. Potrafią władać cieniami oraz zmieniać się w cień pył lub coś podobnego. - odparł kocur. - Ja jestem cieniozjawą co prawdo podobnie już zauważyłeś, że ja jestem cieniozjawą. - ty też nim jesteś. Czuję to. - rzekł patrząc na mnie. Po mnie przeszły ciarki. - W sumie... Tak... Umiem znikać, zmieniać się w pył i tak dalej. - podsumowałem po krótkim namyśle. I tak zaczęliśmy rozmawiać.

*dwie godziny później*
-Shadow! Burza piaskowa przeszła! - Zawołał mój kompan. Wyszyłem na gorące słońce. Nicolas obiecał mi, że mnie zaprowadzi do Gór Północnych. Szybko zacząłem iść za kocurem po chwili wystawiłem język było gorąco, nie, PRZE-GORĄCO. Nagle poczułem cień. Podniosłem głowę i zobaczyłem ogon.
-Dzięki - powiedziałem z wdzięcznością. I szliśmy dalej rozmawiając. Po trzech godzinach ciężkiej drogi. Zobaczyliśmy góry. Po paru minutach tam doszliśmy. Zobaczyłem wielkie drzewo o biało zielonych liściach. Szybko wszedłem na górkę do tego drzewa i podleciałem na gałęzie. Zobaczyłem to, czego chciałem. Fiołki Brylantowe!

Znalezione obrazy dla zapytania magic flower art
Zacząłem zbierać jak najwięcej spędziłem tam około dwóch godzin i zebrałem cały plecak oraz 3 kieszonki. Zszedłem z drzewa. Zobaczyłem medytującego Nicolasa.
-Co tak szybko? - rzekł ironicznie.
-Możemy iść - powiedziałem mrużąc oczy. - Znowu przez pustynie - Powiedziałem zdenerwowany
Nie koniecznie - odparł kocur.
-Jak to? - zapytałem.
-Umiem teleportować dwie osoby. - rzekł i stanął obok mnie.
-TERAZ TO MÓWISZ! - Warknąłem i strzepnąłem uchem. Kocur się zaśmiał. Złapał mnie za łapę. Po chwili byliśmy przy lesie.
-No to by było na tyle - powiedział. - Pamiętaj mam u ciebie dwa długi - mrugnął do mnie i poszedł sobie.
-Pa - powiedziałem. Popędziłem szybko do domu otworzyłem go i zamknąłem od środka. Otworzyłem szafkę wrzuciłem tam plecak. Od razu położyłem się na łóżku i zasnąłem, zanim zdążyłem mrugnąć.

Od Teneko [Quest nr #1]

Obudziłam się bardzo wcześnie. Akurat nie wiem czemu, ale nie chciało mi się dalej spać. Jest na razie chłodno, więc może pójdę w góry? Góry Północne są ponoć śliczne. Płynie tam też rzeka i jest jezioro, ale w sumie najkrótsza droga wiedzie przez pustkowie. Jeżeli do południa nie dotrę na drugi koniec pustkowia, to będzie po mnie. Jednak powoli zebrałam się w podróż. Z tego, że dopiero co wstałam, ciągnęłam łapę za łapą zaspana. Potem zaczęłam iść moim normalnym, ale i tak wolnym chodem. Przez chwilę musiałam wyczaić, co gdzie jest. Inaczej mówiąc, w którą stronę iść. Poszłam w stronę łąki. Tak jak myślałam, tuż za nią było pustkowie. Grunt był jeszcze chłodny, po chłodnej nocy i tak zaczęłam sobie dreptać w stronę gór. Po niedługim czasie szłam lekko szybciej, bo czułam, że robi się coraz bardziej gorąco. Jednak bardzo wolno, ale jednak zaczynało mi się nagrzewać futro. W sumie ja lubię się wszystkim zachwycać, więc oceniałam też leżące kamienie. Czy są ładne, czy są brzydkie. Po jakiejś godzinie chodzenia, zatrzymałam się. Nie lubię chodzić, bo łapy zaczynają mnie szybo boleć. Odpoczęłam chwilę i potem szłam dalej. Co chyba 15 minut robiłam sobie takie przerwy, aż w końcu chyba w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że nie wiem gdzie teraz iść.
~Straciłam orientację w terenie tak szybko?!~ - pomyślałam przerażona.
Uspokoiłam się jednak i pomyślałam jak jakieś sławne postacie radziły sobie w takich sytuacjach. Albo zawracały, albo szukały kogoś do pomocy. W sumie ja nie wiem, gdzie znaczy "zawrócić". W którą stronę zawrócić? Przez to, że kręciłam się w różne strony, to nie wiem skąd przyszłam. Ugh zawsze mam takie szczęście. Przez to, że zatrzymywałam się mnóstwo razy, czas mi uciekł. Do południa coraz mniej czasu... Futro nagrzało się do takiej temperatury, że zamiast iść, zaczęłam się czołgać po ziemi. Co pogarszało sytuację, bo ziemia była gorąca. Wywaliłam język i wstałam na równe łapy. Nie mogłam się poddać. Nie chcę być słaba i przestać walczyć z czymś takim. Zobaczyłam na ziemi cienie sępów, które nade mną krążyły. Akurat dzisiaj nie dostaną pożywienia. Nagle zobaczyłam jakieś zwierzątko. To nie był wilk, ale przez to, że jestem taka przegrzana, nie mogę wyczuć co to, albo kto to. Zebrałam w sobie siły. Dreptałam jak rano, łapa za łapą, ale chciałam zobaczyć co tam jest. Kocham takie przygody. Moją motywacją, był też chłód jaki mogę tam mieć w górach. Ledwo co szłam, ale jednak.
- Poczekaj... - szepnęłam do zwierzaka, ale na pewno nie usłyszał.
Zaczęłam biec i tuż przed stworzeniem wywróciłam się na pyszczek. Otrzepałam się z pyłów i spojrzałam na stworzenie. Był to fenek.. Taki malutki lisek o białej sierści i dużych uszach. Były one aż za duże.
- H-hej.. - powiedziałam wstając.
- Witam... gorąco ci jak widzę.. Chodź za mną. - odparł lisek i poszedł przed siebie.
Poszłam za nim i po jakimś czasie, zobaczyłam nawet dużą dziurę w ziemi...
- Czy to jest bezpieczne? - zapytałam.
- Jasne, w końcu tam mieszkam. - odparł wpychając mnie obok dziury. - Spokojnie nic ci nie będzie.
Skoczyłam do dziury i zsunęłam się do chłodnej, małej jaskini. Było tam nawet małe źródełko wody! Łapczywie zaczęłam pić i usłyszałam jak lis zjeżdża do mnie.
- Dziękuję... dlaczego mi pomogłeś? - zdziwiłam się.
- Bo wiem jak to jest, gdy nie ma się schronienia na takim pustkowiu.
- Jak masz na imię drogi lisie?
- Jestem Max, a ty droga wadero? - zapytał podobnie do mnie.
- Ja jestem Teneko. Mieszkam na terenie watahy od niedawna. Miło mi cię poznać.
- Mnie również. Tylko nie wypij wszystkiego...
- Którędy do Gór Północnych?
- Musisz zadawać tyle pytań? A co do położenia gór, to poprowadzę cię do nich.
- Dzięki wielkie. - uśmiechnęłam się do Maxa.
Położyłam się na ziemi i poszłam na drzemkę. Może nie powinnam tak ufać byle komu, ale w końcu uratował mi życie. Obudził mnie dotyk małej łapki, więc wstałam i walnęłam przypadkiem głową o sufit.
- Wiem, że minęło pół godziny, ale chodźmy już. Nie chciałbym cię wypraszać, ale tak nie do końca ufam wilkom. - zaśmiał się nerwowo.
- Nie no luz. - odparłam. - Już się zbieram.
Napiłam się łyk wody i poszliśmy w stronę gór. Po jakimś czasie byłam tuż przy górach. Pożegnałam się z fenkiem i ruszyłam dalej sama. Dotarłam do Górskiej Rzeki. Przeskoczyłam po kamieniach na drugą stronę i nad rzeką leżałam sobie trochę. Wiem, że to niebezpieczne, ale przetrwałam już takie piekło, więc co mi może zrobić jakaś rzeka? Będę się z tego jeszcze śmiać. Rzucałam kamykami w wodę, ale takimi małymi oczywiście. Leżałam sobie i ogólnie takie tam różne małe rzeczy robiłam. Przesiedziałam prawie cały dzień w górach i zaczęłam wracać dookoła. Szłam wzdłuż rzeki. Dotarłam do jeziora i dalej szłam sobie lasem. Przeszłam przez most i doczłapałam się do osady. Podziwiałam widoki oczywiście po drodze. Zapolowałam na 2 króliki. Zatrzymałam się i zjadłam z apetytem. Idąc w lesie, było mi mniej gorąco, bo drzewa tłumiły promienie światła. Ten dzień był ciekawy. Był chyba najciekawszym dniem jaki miałam w życiu. Chociaż nie wiem, czy spędziłabym go tak raz jeszcze. Bardzo bym chciała komuś opowiedzieć co mnie spotkało, ale to przy innej okazji. Wieczorem też patrzyłam na gwiazdy i księżyc. Niebo jest takie piękne... Jak umrę, to chcę tam być wśród gwiazd i patrzeć na następne pokolenia wilków. Zeszłam z góry jaskini i weszłam do środka. Położyłam się wygodnie na jakiejś półce skalnej. Moje powieki lekko zaczęły spadać. Lecz rozmyślałam jeszcze co zrobić następnego dnia. W sumie to nie wiem, ale wszystko okaże się jutro. Jak na razie muszę się zadowolić tym co zrobiłam dzisiaj. Z takimi przemyśleniami zasnęłam jak mały szczeniaczek.

Od Teneko c.d.Jung Yunge

Spotkaliśmy alfę. Czyli jednak węch mam dalej dobry. Rozmawialiśmy chwilę. Znaczy to bardziej inni gadali niż ja. Jung Yunge spytała się co ze mną. Oczywiście powiedziałam, że wszystko jest ok. Przecież nie powiem: "No nie jest dobrze, bo ten oto wilk sprawił, że spadła na mnie gałąź!". Aż taka zła nie jestem.
- A Tobie, napastniku? - zaśmiała się wadera, pytając odnośnie jego samopoczucia. - I jak Ci na imię?
- Wszystko dobrze i jestem Oblivon.
- Miło mi cię poznać. - odpowiedziała przyjaźnie.
- Chcesz dołączyć do watahy? - zapytałam znudzona.
- Jasne czemu nie. O ile mogę.
- Oczywiście, że możesz. Witam wśród nas.
Szliśmy powoli w stronę osady głównej. Po drodze napotkaliśmy jeszcze parę innych wilków z watahy. Jestem tutaj od bardzo niedawna. Nikogo praktycznie nie znam no poza wyjątkiem basiora i alfy... Ja sunęłam się na końcu, bo zazwyczaj bardzo wolno chodzę. Czasami patrzyli się na mnie, żebym przyspieszyła, ale ja dalej się wlokłam na końcu. Chciałam z nimi pogadać, ale nie lubię za kimś się ganiać tylko dlatego, żeby porozmawiać o pogodzie. Miałam czas, żeby pooglądać naturę i odzyskałam mój dobry humor. Droga była niewielka. Pomimo mojego znienawidzenia do chodzenia, jednak przeszłam tą wycieczkę z ochotą. W końcu kogoś poznałam. Kiedy przyszliśmy, ja poszłam do siebie, a Jung zaczęła oprowadzać wilka po terenie. Poszłam do siebie, żeby odpocząć od tego niesamowitego gorąca i pod koniec dnia, poszłam oglądać zachód słońca na górze jaskini. Uwielbiam noc.. w sumie jak patrzę na gwiazdy i księżyc, to odnajduję tam cząstki siebie. Takiej rozdartej na milion kawałeczków szczeniaka, który jest w nowym, ale cały czas tym samym otoczeniu. Zrobiło się lekko depresyjnie... W sumie czasem muszę mieć takie dni na przemyślenia, albo bardziej noce. Nie wiem ile czasu minęło, ale nawet późno poszłam spać. Noce nie były takie ciepłe. Jednak po jakimś czasie leżenia na zimnym kamieniu, przyzwyczaiłam się i poszłam spać.

środa, 22 sierpnia 2018

Od Jung Yunge c.d. Lupo

Wilk, którego widziałam w tafli zrzucił się na mnie. Był to nieznany mi, czarny basior. Nim zdążyłam zareagować, zrobił to ktoś inny, a mianowicie Teneko, wilczyca z ciemnym futrem o żółtych detalach i dwukolorowych oczach. Samica skutecznie, szybkim i silnym ruchem, wytrąciła basiora znad mnie, lecz ten w ułamku sekundy zapanował nad swym ciałem, siadając.
- Co do jasnej ch... - zawahał się chwilkę patrząc raz na mnie, raz na waderę obok. - ciasnej!

Wstałam z ziemi, przejeżdżając łapą po klatce piersiowej, by otrzepać z niej brud. Teneko wydawała się być bardzo zmieszana, wręcz skruszona. Przymrużyłam oczy spojrzawszy na basiora. Nie miałam zamiaru wszczynać walki, zwłaszcza, że w pobliżu wyczuwałam Levithana, oraz Riley. Ci to spędzają ciągle czas razem. Gdyby usłyszeli odgłosy bitwy, byliby tu szybciej, niż wieje wiatr.
- Kogo mam ekhm... - zawahawszy się, znów zmrużyłam oczy i zacisnęłam zęby, po czym przejechałam wzrokiem po ciele basiora. Tak, już znalazłam dobre słowo. - przyjemność.. poznać?

Odpowiedzi nie otrzymałam, czarny samiec z fioletowo-błękitnymi detalami z każdą chwilą zdawał się być coraz to bardziej niepewny.
- Ekhm - chrząknęłam przerywając ciszę, która (prawdę powiedziawszy) zaczynała mnie irytować. - Nazywam się Jung Younge, jestem samicą alfa, a dokładniej mówiąc jedyną rządzącą.. watahy, na terenie której w tejże chwili przebywamy.
- Przepraszam, alfo. - powiedział po chwilowym namyśle. Mój wzrok przeniósł się na Teneko. Wadera cofnęła się o krok, jak gdybym ją tym wzrokiem co najmniej skarciła, a był on wręcz zatroskany.
- Nic Ci się nie stało? - zapytałam. Oczywiste było, patrząc na tę sytuację, że pytanie jest skierowane do samicy o różnokolorowych oczach, chociaż w głębi czułam potrzebę zapytania o to samo samca.
- Nie.. wszystko w porządku. - odparła dość nieśmiałym tonem. Przytaknęłam prawie niewidocznie, po czym ponownie mój wzrok padł na samca, który chyba nie do końca wiedział co ma w tej chwili zrobić.
- A Tobie, napastniku? - zaśmiałam się lekko, mając nadzieję, na wyładowanie spięcia między nami. - I jak Ci na imię?


< Lupo/Teneko? >

Od Lupo do Jung Yunge

Ciąg dalszy opowiadania Teneko

Szedłem tak z tą wilczycą. Mam nadzieje, że nikt więcej się nie pojawi ~ Pomyślałem patrząc jak wilczyca przechodzi po kamieniach. Nagle poczułem zapach. Wilk. Wilczyca zatrzymała się.Popatrzyła się na mnie dając mi znak że też kogoś wyczuła. Chciała zobaczyć kto to ale zatrzymałem ją.
-Co tak szybko! - warknąłem cicho - Ja pójdę to sprawdzić. - Zanim wilczyca zdążyła zaprotestować zmieniłem się w cień. Popatrzyła zdziwiona w miejsce, gdzie wszcześniej byłem. A ja cicho bez szelestnie weszłem w krzaki. Patrzyła się ona w wodę. Ja wróciłem do świata widzialnych i podeszłem go niej. Gdy zauważyła mnie było za późno. Rzuciłem się na nią i przygniotłem do ziemi.
-Zostaw ją - Powiedziała Teneko. - To moja Alfa. - dodała delikatnie zamieszana.
-Alf... - Nagle poczułem jak coś się na mnie rzuciło. -co to jest do jasnej ch... ciasnej! - Krzyknąłem. Popatrzyłem Zdenerwowany na Teneko I Drugą wilczycę.

Jung Yunge?

Od Teneko do Lupo

Przechadzałam się po lesie. Było pięknie. Podziwiałam widoki. Zaczynało się robić gorąco. Sytuację pogarszało to, że mam czarne futro, ale w sumie powinnam się przyzwyczaić. Panuję w końcu nad ogniem i uwielbiam jak jest mi ciepło. Wracając.. Dreptałam sobie spokojnie. Nawet udało mi się złapać śniadanie. Zjadłam sobie i poszłam dalej. Po chwili zobaczyłam łąkę pełną lawendy. Tyle pięknych zapachów w jednym miejscu! Przeszłam obok łąki i dalej byłam w lesie. Obserwowałam wiewiórki, które chodziły po drzewach i króliki, które zwiewały na mój widok. Poczułam kogoś obecność... Był to na pewno wilk. Zignorowałam to jednak i szłam dalej. Nadal podziwiałam przyrodę. Nagle walnęła we mnie jakaś gałąź. Byłam na pół przytomna. Obraz i dźwięk był zamazany. Zauważyłam tylko jakąś czarną plamę. Na pewno był to sprawca całego zdarzenia. Po niedługim czasie zaczęłam normalnie widzieć i słyszeć.
- Halooo nic ci nie jest? - zapytał poważnym głosem.
- Ugh nic by mi nie było, gdyby nie spadła na mnie ta gałąź. Chcesz mnie zabić czy co? - warknęłam na niego.
- Nie chciałem cię zabić. Po prostu złamała się pod moim ciężarem. Kim jesteś? - zapytał nieufnie.
- Ehh jestem Teneko. A ty przyjemniaczku? - zapytałam lekko sarkastycznie.
- Ja jestem Oblivon.
Podniosłam łapę, przyłożyłam ją do miejsca gdzie dostałam i zaczęłam masować, żeby ukoić ból.
- Będziemy tak stać, czy gdzieś idziemy? I tak zepsułeś mi już humor. - odparłam.
- Hmm.. - zaczął rozmyślać wilk.
- Czyli nie wiesz. To może przed siebie? - zapytałam.
- Ok...
Podczas drogi unikałam jego wzroku. A to patrzyłam w drzewa, a to w ziemię i takie tam. Zobaczyliśmy rzekę. Oblivon chyba tak się nazywał, poszedł przez most, a ja poskakałam po kamieniach na drugą stronę. Po 15 minutach poczułam kolejnego wilka.. Może to była alfa? Czasem każdego węch może zmylić. Dałam znać mojemu towarzyszowi, że kogoś wyczułam.

Lupo? ;3

Od Lupo do Teneko

Siedziałem w swoim drzewie i patrzyłem na dwór. Eh. Lato. Wieczny upał. Przynajmniej w moim drzewie jest chłodno.~Ale i tak będę musiał wyjść na polowanie~ pomyślałem nie chętnie. Wziąłem plecak Moje Gwiazdki ninja i sztylet. Założyłem go na plecy i zamknąłem dom. Klucz wrzuciłem do plecaka. Od razu poczułem zapach królika. Zacząłem iść za zapachem aż zobaczyłem królika. Rzuciłem się na niego, ale... chybiłem. Królik zaczął uciekać a ja za nim.
10 minut później
Złapałem królika zagryzłem go i szybkim ruchem włożyłem do plecaka. Chciałem wracać, ale... Nie wiedziałem gdzie jestem.
-No świetnie. - mruknąłem do siebie. Zacząłem iść nawet nie wiem gdzie. Po chwili zobaczyłem polane pełną Białych kwiatów. Moje oczy zabłyszczały. Muszę przyznać, że są przecudne. Patrzyłem tak na polankę. Nagle coś zobaczyłem... Jakieś poruszenie. Sprawiłem, że wyrosły mi skrzydła i szybko tam podleciałem. Zobaczyłem wilczyce. Była ona szara i miała trochę żółtych znaków. Nosiła jakiś naszyjnik i miała grzywkę. Usiadłem na drzewie. Gałąź pod moim ciężarem się zawaliła i... spadła na Wilczycę.
-Nic ci nie jest?! - zapytałem wilczycy mym poważnym głosem - i kim jesteś - dodałem już groźniejszym.

< Teneko? >

niedziela, 12 sierpnia 2018

Informacja - umiejętności

Witajcie kochani! Z dniem dzisiejszym zostały wprowadzone (planowane już od jakiegoś czasu) umiejętności. Są nimi siła, szybkość, zwinność, wytrzymałość, oraz strategia. 
  • Każdą umiejętność można rozwinąć do poziomu dziesiątego.
  • O tym, jak wilk ma rozwiniętą daną um. świadczy to, ile kropek jest pełnych, a ile pustych. Oczywiście, pełne świadczą o zdobytym poziomie. 
  • Każdy wilk po dołączeniu do watahy od dnia dzisiejszego otrzyma 4 punkty do rozdzielenia, do wybranych przez siebie cech. 
  • Punkty zdobywamy za największą aktywność, wszelkie konkursy itp itd.

Wilki zaś należące do watahy już, proszę o informację w wiadomości prywatnej do jakich cech i po ile punktów mam porozdzielać. Wam daję po 5 na wilka, wybierzcie mądrze! 
Jeżeli coś jest niezrozumiałe - piszcie śmiało!

Pozdrawiam serdecznie, 
Wasza samica alfa 
Jung Yunge

Od Lacerty c.d.Menace, oraz Daemona

Obudziłam się i przez chwilę rozglądałam się, nie wiedząc, gdzie jestem, zaraz jednak doszedł do mnie zapach szczeniąt i Menace’a, wszyscy byli pogrążeni we śnie. Od narodzin moich dzieci, a także na wpół legendarnego polowania basiora (sarna była przepyszna i nadal pamiętam wyraz pyska Menca, gdy w podzięce liznęłam go w ucho) minęło już kilka tygodni. Młode powoli zaczynały chodzić, a różnice w charakterze stawały się coraz bardziej widoczne. Saga, a właściwie Sagitta oraz Volans, zwany Voltem, byli w zasadzie nierozłączni i razem starali się odkryć tajemnice nory oraz jej najbliższego otoczenia. Fornax, a raczej jak go nazywaliśmy- Fort, zwykle przebywał z dala i ode mnie i od swojego rodzeństwa, nie lubił zbytnio Menca, od kiedy ten przez nieuwagę się na nim położył. Basior zarobił wtedy dwie nowe blizny- ślady zębów moich i ostrych jak szpilki, dopiero co wyrżniętych ząbków mojego syna. Ech... no właśnie, co ja mam zrobić z Mencem? Odważny, zabawny, opiekuńczy, a także jest urodzonym myśliwy, moje dzieci (no z wyjątkiem Forta) go uwielbiają, zresztą z wzajemnością. Czy jednak powinna wplątywać się w jakiś związek? Przyznaje, że przy Mencu czuje się świetnie, a gdy go nie ma czuje... hmm... lekki niepokój. Wilczki zawsze były i będę dla mnie priorytetem i to im w pierwszej kolejności poświęcam i będę poświęcać swoją uwagę, czas, życie. Menace’a musiałby się pogodzić z rolą co najwyżej tego czwartego. Właściwie to czy on w ogóle myśli o mnie w ten sposób, bo bycie opiekunem - wujkiem - moich dzieci, a bycie moim partnerem to zdecydowanie co innego. W końcu pomijając przynoszenie jedzenie, gdy ja nie mogłam polować oraz skomplementowanie mojego ogona, nie dał mi żadnego znaku, że jest w jakikolwiek bardziej romantyczny sposób mną zainteresowany.
Dziwny zapach przypomniał mi mój sen, w którym wracałam z moimi dziećmi do… właściwie nie wiem gdzie, ale czułam się, jakbym wracała do Domu. Moje dzieci znajdowały się kilka metrów przede mną, a Volt wbiegał do naszej jaskini, gdy poczułam dziwny zapach. Nie myśląc wiele, w kilku susach pokonałam odległość dzielącą mnie szczeniąt i po kilku sekundach również znalazłam się w grocie. To, co zobaczyłam, sprawiło, że zamarłam: * Smoczyca i rudo-czarny wilk, który znajdował się nos w nos z Volansem. Starszy basior przywitał się z Voltem, no co ten urażony słowem „mały” skoczył na niego. W myślach aż warknęłam na zachowanie mojego pierworodnego, jednocześnie gotując się do ataku na obcego samca, gdyby ten zdecydował się zrobić krzywdę mojemu dziecku. Na szczęście dla nas wszystkich, basior obrócił wszystko w żart i przeprosił smyka, chociaż w tej sytuacji to on powinien oczekiwać przeprosin. Gdy stał już na nogach, zwrócił się do mnie:
- Przepraszam, twoje młode są bardzo piękne. Czy coś się stało, panienko?*
Z tym pytaniem dudniącym mi w głowie i przeczuciem, że to nie był zwykły sen, obudziłam się jakiś czas temu, ale dopiero ten zapach, tak bardzo podobny, a właściwie taki sam jak ten z mojego snu, sprawił, że zaczęłam się niepokoić. Uznałam, że muszę to sprawdzić, więc cicho, aby nie zbudzić śpiących, prześlizgnęłam się do wyjścia. Gdy już miałam wyjść usłyszałam cichy głos Menca:
- Lacerta, gdzie idziesz?
- Muszę coś sprawdzić - szepnęłam. - Zostań tu.
Odwróciłam się i wyszłam z nory, a cichy szelest za mną poinformował mnie, że Menace mnie nie posłuchał, co nieszczególnie mnie zdziwiło. Delikatnie zaczęłam węszyć, a ten specyficzny zapach w tej samej chwili dotarł do moich nozdrzy, jednakże teraz jeszcze bardziej intensywny. Intruz jest blisko, przemknęło mi przez głowę. I nie pomyliłam się, gdy zza rozłożystej leszczyny wychodzi czarno- rudy wilk, którego widziałam we śnie.
- Widziałam Cię we śnie - powiedziałam, nie pomyślawszy, jak to może zabrzmieć, w tej samej chwili, w której Menc zapytał:
- Kim jesteś i czego tu chcesz?

[Menace? Daemon?]


* fragment jest parafrazą opowiadania Daemon’a

czwartek, 9 sierpnia 2018

Od Levithana do Riley

Wadera powoli zaczęła się wycofywać. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafiłem się nawet ruszyć. Przystąpiłem z łapy na łapę, aby upewnić się czy na pewno nie przywarłem do podłoża.
- Riley - powiedziałem cicho, po czym zrobiłem krok w przód. Samica spojrzała na mnie z oczekiwaniem, lecz zamilkłem na następne dziesięć sekund. Westchnąłem. - To tylko sny.
- Ale dlaczego wszystko dookoła się unosiło?! Mogło Cię przygnieść! - Riley była stanowczo pod wpływem emocji. Zrobiłem jedynie minę w stylu "nie wiem", unosząc jedną łapę. Po spojrzeniu i wyrazie pyszczka wadery zrozumiałem, że to wszystko wprawia we mnie wręcz poczucie chłodu. Spuściłem głowę, pomachawszy nią powoli na prawo i lewo. Z kolejnym westchnięciem podszedłem do Riley. Coś sprawiało, że odczuwałem iż wadera zaczęła się bać. Ale czego? Kamieni? Tej sytuacji? Mnie..? Przypomniały mi się Jej poprzednie słowa. "Zależy mi na Tobie". Oh, czy naprawdę tak ciężko było powiedzieć, że mi także, na niej? Poczułem jak do oczu napływają mi łzy. Przytuliłem się do wadery.
- Riley, mi na Tobie także zależy. - po tych słowach poczułem okropne kłucie. W oczach, gardle, żołądku, sercu... łzy napływały jeszcze szybciej, a oddech stał się wręcz niespokojny.
Zamknąłem oczy, pragnąłem pozostać wtulony w mięciutkie futro samicy jak najdłużej się da.


<Riley?>

wtorek, 7 sierpnia 2018

Od Riley do Levithana

- Coś nie tak? - przechyliwszy głowę basior popatrzył na mnie odrobinę zmieszany. Przez moment staliśmy w milczeniu. Właściwie to miałam teraz zupełny mętlik w głowie i sama nie wiedziałam, jak powinnam odpowiedzieć na to pytanie.
- Nie, nie. Nic takiego... - położyłam uszy po sobie, wędrując rozlatanym wzrokiem po wnętrzu jaskini, jednak chcąc nie chcąc w pewnej chwili byłam zmuszona znów skierować spojrzenie na jego pysk - Po prostu się wystraszyłam, że coś ci się stanie... - dodałam ściszonym głosem, choć nie na tyle cichym, by Levithan tego nie usłyszał. Zapewne zabrzmiało to wyjątkowo banalnie, ale co tam, nie lubię obijać w bawełnę! Speszona usiadłam obok, zastanawiając się czy powinnam powiedzieć coś więcej, czy może lepiej pozostawić ten temat na inną okazję.
- Spokojnie, nic się nie dzieje - mruknął przyjaciel siląc się na lekki uśmiech, ale jego oczy i ton głosu mówiły zupełnie coś innego.
- To nie prawda! - zaprotestowałam zrywając się na równe nogi. Hm, chyba zabrzmiało to trochę zbyt emocjonalnie, no trudno - Nie jestem głupia. Widzę, że coś się dzieje i nie mam zamiaru stać bezczynnie i się przyglądać, bo... bo... zależy mi na Tobie! - warknęłam przez cały czas patrząc w jego pełne niepewności spojrzenie.
Dopiero teraz, kiedy odważyłam się wykrzyczeć to na głos dotarło do mnie ile sam Levithan dla mnie znaczy i co tak naprawdę do niego czuję. Dziwna sprawa. Chyba jeszcze nigdy w całym swoim żywocie nie doświadczyłam czegoś tak... eh, nawet nie wiem jak określić zaistniałą sytuację. Jedyne na co mogłam liczyć to rozstąpienie się ziemi pod łapami, która mogłaby mnie wciągnąć; bo rozmówca wciąż milczał, a ja miałam coraz większe wyrzuty sumienia, że zamiast go teraz wesprzeć nie dziabnęłam się w porę w język. W pewnej chwili zrobiłam krok w tył, potem drugi, trzeci, czwarty... Aż znalazłam się przed samym wejściem do jaskini. Basior nadal siedział pogrążony w rozmyślaniach, więc postanowiłam po prostu się wycofać, zwłaszcza że pewnie ma mnie już za kompletną wariatkę.

Levithan? :3

Od Jung Yunge

Wstał kolejny, gorący dzień. Leżałam na skalnej półce wewnątrz mej własnej jaskini, dysząc ciężko. Byłam w lekkim szoku, miałam bowiem dzisiejszej nocy sny. Położyłam łeb na chłodnym podłożu. Sny, tylko sny... przymknęłam oczy, by przypomnieć sobie wszystko. W mej jawie byłam krukiem, o piórach czarnych jak noc, oraz oczach złotych, niczym złoto. Przemierzałam tereny watahy, patrząc na całość z góry. Po obniżeniu lotu, powoli snułam między licznymi gałęziami drzew, wprawiając liście na nich w niewielki ruch. Wyleciałam z lasu nad kuszące zapachem pola lawendy, która delikatnie powiewała pod wpływem letniego wiaterku. Zmierzałam w kierunku północno-wschodniemu, mknąc z zawrotną szybkością nad pustkowiem. Pył z podłoża uderzał w me oczy, obraz niknął... aż ukazały mi się monumentalne, przepiękne góry północne. Leciałam powoli, a wiatr smyrał przyjemnie me skrzydła. Im głębiej w górach byłam, tym sen stawał się coraz to bardziej głuchy. Urwał się nad górską rzeką, której nurt uderzył w me niewielkie ciało i zabrał ze sobą.
Wstałam. Co ten sen miał znaczyć? Spojrzałam po sobie, lecz futro dalej jasne.
Przeszłam się nad rzekę, po czym usiadłam patrząc w taflę wody. Dalej wilk. Napiłam się, przymykając oczy. Gdy je otworzyłam, ujrzałam odbijającą się, niczym w lustrze, sylwetkę drugiego wilka.


< Ktoś? >

Od Levithana do Riley

Spojrzałem na Riley. Oczywiście, że nie chcę się już rozdzielać. Szczerze powiedziawszy, to chciałbym by nigdy nie odeszła na krok, ale tak się przecież nie da. Chyba nigdy nie czułem takiego przywiązania do kogoś.
- Jesteś zmęczona, odprowadzę Cię. - powiedziałem odwracając wzrok. Miałem wrażenie, że coś jest nie tak, a co najgorsze, że ze mną samym.
- Wszystko w porządku? - zapytała wadera. Oh nie, Riley, nic nie jest w porządku, ale nim sam nie dowiem się, to chyba lepiej milczeć.
- Jak najbardziej. - Wstałem z westchnieniem. Uśmiechnąłem się, chociaż poczułem jakby było mi słabo.

Drogę do jaskini przebyliśmy w niepokojącym milczeniu, Riley, nim weszła do swego miejsca zamieszkania, zapytała raz jeszcze czy wszystko na pewno jest dobrze. Tym razem tylko spojrzałem z wymownym uśmiechem. Do swej jaskini poszedłem dość ociężale. Kładąc się wewnątrz gawry uznałem, że to tylko zmęczenie.

~~~

Ze snu zbudził mnie krzyk. Riley. Wadera stała u wejścia, a niewielkie skałki dookoła latały w kółko nad mną. Moje oczy świeciły jasnym światłem, a mi samemu było niezwykle gorąco. Wstałem gwałtownie, a kamienie opadły z hukiem prawie, że na mnie.
- Ouhh.. - wymamrotałem jedynie rozglądając się ze zdziwieniem dookoła.
- Co to... było? - zapytała lekko przestraszona wadera.
- Sam nie wiem. Miałem sny - wyszedłem z kręgu jaki ułożyły skałki. - tylko nie pamiętam jakie.

Uśmiechnąłem się, ale wadera nie odwzajemniła uśmiechu.
- Coś nie tak? - zapytałem przechylając głowę.


< Riley? >
Netka Sidereum Graphics