Przyszłam z polowania. Nawet dobrze mi poszło w sumie... Dawno nie gadałam z Oblivonem, więc podejdę z szczeniakami do niego. Właśnie mówiąc o szczeniakach. Wróciłam pod jaskinię ze zwierzyną.
- Oriabi! Elver! Mam jedzenie dla was. - nikt nie odpowiadał na moje wołanie.
- Dzieciaki? - weszłam do jaskini i zaczęłam nerwowo się rozglądać po jaskini. Nigdzie ich nie było. Wybiegłam i zaczęłam ich szukać. Trop się urwał. Przerażona wróciłam pod jaskinię i wypatrywałam ich dalej. Potem siedziałam i czekałam. W końcu znowu poczułam ich zapach. Zobaczyłam moje słodziaki na grzbiecie wilka. Chyba miał na imię Theor. Nie wydaje mi się za przyjazny.
- O matko jesteście! - podbiegłam do nich i przytuliłam ich mocno.
Przez chwilę panowałam niezręczna cisza, a basior patrzył na nas.
- Dziękuję ci bardzo! Nawet nie wiecie jak się bałam o was. - zwróciłam swój wzrok lekko gniewnie na szczenięta. One opuściły uszy i wtuliły się jeszcze bardziej.
- Nie ma sprawy, ale nie zostawiaj ich samych na następny raz. - pouczył mnie wilk.
- Już nie zamierzam. Jeszcze raz dziękuję. W ramach podziękowań masz kawałek mięsa. - podeszłam do zdobyczy i oderwałam naprawdę duży kawałek i podarowałam mu. On podziękował i odszedł.
- No to tłumaczcie mi co się stało. - odparłam.
Po wytłumaczeniu prawie wszystkiego przez Oriabi i czasem coś powiedział Elver, zadecydowałam co z nimi zrobię.
- Słuchajcie. Nie będę was bić czy gryźć, ale nie możecie chodzić sami. Słyszałam, że wadera o imieniu Lacerta ma trzy szczeniaki. Możecie iść się z nimi pobawić.
- Ale mamo oni pewnie są nudni! - oburzyła się Oriabi.
- Nie oceniaj książki po okładce młoda damo. Albo idziecie grzecznie się bawić z innymi w waszym wieku, albo siedzicie w jaskini do wieku dorosłości. - podałam moje warunki.
- Dobrze mamo. Pójdziemy się bawić z innymi. - powiedział spokojnie Elver w imieniu ich wszystkich.
- No to jedzcie i zaprowadzę was jutro do nich. - powiedziałam i sama zjadłam tylko kawałek mięsa.
Dzieci zjadły szybko i reszta dnia to opowiadanie historyjek aż do wieczora. Natomiast wieczorem wyszłam z nimi na dach jaskini.
- Połóżcie się koło mnie. - powiedziałam spokojnie i zrobili to o co prosiłam.
Przykryłam ich ogonem.
- Mamo opowiedz coś o gwiazdach. - zasugerowała Oriabi.
- No dobrze maluchy, a więc słuchajcie. To będzie opowieść o gwiezdnym wilku. - zaczęłam opowieść. - Dawno, dawno temu w kosmosie żył sobie gwiezdny wilk. Tworzył on gwiazdy, ale był samotny. Na początku mu to nie przeszkadzało. Tysiąc lat później skierował się w kierunku naszego świata. Spojrzał na różne stworzenia. Od malutkich myszek, aż po wielkie wilki. - przerwał mi Elver.
- A czemu wilki były wielkie? - zadał pytanie mały basior.
- Bo w tamtych czasach nie było jeszcze większych zwierząt od nas skarbie. Popatrzył jak żyły. Świat wypełniała ich miłość i przyjaźń. Zrobił się bardzo smutny, bo przecież on nikogo przy sobie nie miał. Pewnego dnia zrobił się widzialny dla wszystkich. Miał piękne futro, które było tak puszyste jak chmurki na niebie. Przy wodospadzie zobaczył najpiękniejszą waderę, jaką dotychczas zobaczył. Pojawiły mu się w brzuchu malutkie motylki, które łaskotały go w brzuszku na jej widok... - przerwałam i popatrzyłam na senne szczenięta.
- A czemu to były motylki? - zapytała Oriabi, ziewając.
- Ponieważ tylko one były na tyle delikatne, żeby móc go połaskotać. - sama zaczęłam łaskotać moje dzieci po brzuchach łapą.
One zaśmiały się i dalej mnie słuchały.
- Z czasem się z nią zapoznał. Byli najlepszymi przyjaciółmi. Jednak po czasie i ona zaczęła czuć do niego wyjątkowe uczucie, jakim jest miłość. Stali się szczęśliwą parą. Żeby jej nie zostawić, wilk zabrał ją ze sobą w kosmos i zrobił tak, żeby była tak magiczna jak on. Do teraz jak patrzycie w niebo można zauważyć migające gwiazdy na niebie. Jest to oznaka, że te wilki dalej się kochają. Żyją długo i szczęśliwie od ponad tysiąca lat. Morał z tego jest taki, że miłość jest czymś najlepszym na świecie. Koniec. - zakończyłam.
- Mamusiu... - zaczęła Ori.
- Tak gwiazdeczko? - zapytałam troskliwie.
- Jeśli miłość jest czymś najlepszym, to czemu koło ciebie nie ma fajnego wilka, który cię kocha? - zadając to pytanie, pękło mi lekko serce.
~Przecież im nie powiem, że są stworzeni z eliksiru...~ - pomyślałam.
- B-bo... no wiesz... to jest bardzo skomplikowane. Jak będziecie starsi to wszystko wam wyjaśnię.
- A gdzie jest tata? - spytał Elver.
- T-to jest opowieść na inny czas. Chodźcie, bo późno się zrobiło. - zaprowadziłam ich do jaskini i pocałowałam w czoła na dobranoc. Zrobiłam się lekko smutna. Kiedyś im powiem... na pewno... Popatrzyłam jeszcze na drzewo genealogiczne, które miało tylko mnie na samym dole... Odwróciłam wzrok i położyłam się też spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz