Towarzysz noszący imię Sitri wydawał mi się być dość miły. W końcu nie każdy wilk zdobywa dla Ciebie pożywienie, ba, a nawet martwi się o Ciebie. A może to powinno być na odwrót... cóż, jednakże coś mnie delikatnie niepokoiło w zachowaniu samca, lecz nie do końca pojmowałem co. Momentami wręcz wydawało mi się, że coś nie tyle co Jego samego gnębiło w myślach, a wręcz zamurowywało basiora na ułamki sekundy. Idąc pół kroku przed towarzyszem, co chwilę zerkałem na niego. Ten zaś bacznie mnie obserwował. Przyznam, że Sitri zaczął mnie sobą zaciekawiać. W Jego postępowaniu było kilka tajemnic, które - o dziwo - chciałem rozwiązać. Przełknąłem ślinę pomyślawszy o Riley. Była i nagle.. nie ma..
- Dokąd zmierzamy? - te słowa wyrwały mnie z myśli niczym najgłośniejszy alarm o poranku wyrywa z błogiego snu. Zająknąłem się, próbując dobrać słowa.
- Otóż.. w zasadzie to z wszystkich terenów watahy, tylko jednego nie znam. Myślę, że możemy tam się udać, zwłaszcza, że to właśnie w tę stronę. - powiedziałem odwróciwszy wzrok.
- Dużo myślisz, wiesz? - uśmiechnął się delikatnie.
- Fakt. Wybacz mi proszę, że myślami odbiegłem do całkiem innego świata. - westchnąłem na te słowa, po czym wzrokiem zawędrowałem ponownie na basiora.
- Innego? Jakiego? - przyspieszył kroku.
- A widzisz.. sam nie wiem. Chyba przeszłego, niedokonanego. - wbrew sobie poczułem jak delikatnie się uśmiecham.
Na miejsce, które dotychczas pozostawało szarą pustką w mej głowie, dotarliśmy dość sprawnie. Piękne, ogromne jezioro, na wschód od Głównej Osady. Totalne odludzie, jezioro w środku lasu... lecz jakie urokliwe, zwłaszcza jesienią.
- Piękne. - odparłem siadając.
- Racja. To Jezioro Trzeciej Nocy? - zapytał Sitri przysiadając obok.
- Tak. - przygryzłem język. - Wiesz może dlaczego ma taką nazwę?
- Szczerze? Nie - rozejrzał się. Na pniu po prawej stronie widniała wyryta nazwa jeziora, co świadczy o tym, że ktoś przed Jung tutaj był i to nie alfa wymyśliła taką zagadkową nazwę. Interesujące..
Miejsce w którym przesiadywaliśmy napawało me oczy swym pięknem, a spokój korzystnie wpływał na zachwianą równowagę w umyśle, jak i sercu. Spojrzawszy w niebo zdałem sobie sprawę, że do Głównej Osady przed nocą nie wrócimy. Biorąc pod uwagę fakt, że nie szczególnie spieszyło nam się na powrót, było wręcz oczywiste, że do Osady wrócimy dopiero kolejnego dnia, nad ranem.
< Sitri? Wybacz, że takie słabe, ale walczę ze snem :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz