Co prawda wiadomość o tym, że alfa organizuje ucztę, dotarła do mnie dość późno, lecz mimo to postanowiłam się wybrać. Księżyc wzeszedł na bezchmurnym niebie, a cała wataha zebrała się przy kolacji. Szczenięta dokazywały, w powietrzu unosiła się delikatna woń wina, a moja drobna sylwetka przemierzała cicho za plecami innych towarzyszów. Czułam się lekko nieswojo, ponieważ mówiąc wprost - o wielu wilkach jedynie ze słyszenia wiedziałam. Minusy samotniczego życia. Albowiem, w pewnej chwili poczuwszy czyjś wzrok na sobie, przystanęłam. Obróciwszy delikatnie głowę, dostrzegłam zbliżającego się w mą stronę Theor'a. Chwilę pobłądziłam wzrokiem po swych bokach, lecz nie znalazłam nikogo, do kogo mógłby basior zmierzać - a więc pozostałam ja.
Theor jest jednym z nielicznych wilków z watahy, z którymi w ogóle zamieniłam chociaż kilka słów. Ba, Theor jest jednym z tych, którzy są tutaj najdłużej, a sama ja byłam przy mości pana dołączeniu do naszych szeregów.
- Witaj Katano, ostatnio się nie widywaliśmy. - przywitał z lekkim uśmiechem.
- Witaj, to prawda. - odwzajemniłam uśmiech. Szczerze powiedziawszy, poczułam ulgę, że ktoś kogo znam jest w tej chwili obok i rozmawia właśnie ze mną. - Piękna noc.
- Fakt... - rozejrzał się. - Co Ty taka oddalona od wszystkich? Nie chciałaś posiedzieć wśród nowych (i starszych) członków watahy, bliżej ognia?
- Coś nie bardzo właśnie. Wolałam pobyć w dystansie. - uciekłam wzrokiem, wciąż z lekkim uśmiechem. - Jak tam życie mija, Theor'ze?
< Theor? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz