Rano mama poszła na polowanie, przedtem przestrzegając, abyśmy się nie oddalali od jaskiń. Mimo że tereny watahy patrolowane są przez dorosłe wilki, a szansa na jakiegoś nieprzyjaciela nie jest duża, to żyjące w górskich lasach niedźwiedzie nie są zbyt przychylne dla żadnego wilka, a tym bardziej dla szczenięcia.
Oczywiście nie obyło się bez sprzeczki między mną a Volansem, o to, co będziemy robić, ja byłem za samotnym przejściem się nad wodospad, mój brat zaś chciał, abyśmy w trójkę bawili się na brzegu morza w syreny. Jego pomysł był na tyle nieprzemyślany, że zapomniał o braku umiejętności pływania przez którekolwiek z nas. Gdy wytknąłem mu ten ewidentny brak logiki w jego planie, powiedział, że się nie znam i że jestem głupi i że przecież syreny mogą żyć na lądzie. Słysząc to, zapytałem, po co syreną są w takim razie ogony, Volans jak zacięta płyta dalej o tym, że jestem głupi i że się nie znam. Pff, no chyba on.
Saga słysząc naszą sprzeczkę, uznała, że chłopcy to jakiś inny gatunek i powinni być trzymani w zoo, bo są głupi, niedane mi było odpowiedzieć, bo dotknęła mojego boku, krzycząc: Berek! Taki sposób zakończenia dyskusji jest niesprawiedliwy! Bo co możesz zrobić, gdy ktoś mianuje Cię berkiem oprócz oddania berka komuś innemu i ten oto sposób sprawia, że każda dyskusja nawet ta najważniejsza jak to czy fajniejszy jest zielony, czy niebieski albo o tym, dokąd tupta nocą jeż*, zostaje brutalnie przerwana, bo w końcu są rzeczy ważne i ważniejsze.
Tak więc gdy właśnie oddałem berka mojemu bratu, a ten chciał go dać Sadze**, wyczuliśmy zapach obcych, których po chwili mogliśmy też zobaczyć. Owymi obcymi okazała się dwójka szczeniąt, najprawdopodobniej w naszym wieku. Chłopiec był cały czarny z czerwonymi skarpetkami i takim samym końcem ogona, ponadto na szyi miał czerwony księżyc z gwiazdką, Dziewczynka zaś cała biała z niebieskimi skarpetkami na przednich łapach i końcem ogona również koloru niebieskiego i takim samym znakiem na szyi jak jej brat tylko koloru niebieskiego. Biała waderka (Oriabi, jak się okazało) zapytała, czy ona i jej brat - Elver, mogą się z nami pobawić. Żadne z nas nie miało nic przeciwko, zwłaszcza Volans, który zachowywał się tak, jakby pierwszy raz widział dziewczynę, co akurat może być prawdą, bo jak do tej pory, nie mieliśmy kontaktu z innymi wilkami (i wilczycami) w naszym wieku.
Mieliśmy problem, w co będziemy się bawić i Vol znów zaproponował swój idiotyczny pomysł, ku mojemu zgorszeni dwa nowoprzybyłe szczeniaki były nim zachwycone. Z powodu mojego dość gwałtownego protestu, Sagitta urządziła głosowanie, w którym przegłosowano mnie 4:1 (wrr!). Gdy w końcu biegliśmy na Zachodnią Plażę, mój głupi brat tak bardzo chciał się popisać przed Oriabi, że próbował galopować*** tyłem! Skończyło się to na tym, że wpadł do błotnistej kałuży, a my wszyscy (po zobaczeniu, że żyje i nic mu nie jest) zaczęliśmy się z niego śmiać, więc chyba osiągnął cel, bo Oriabi zwróciła na niego uwagę i nawet udało mu się ją rozbawić. Jak dla mnie mógłby się przewrócić jeszcze raz, to może by zmądrzał.
<Oriabi? Elver?>
*”(...)Dokąd tupta nocą jeż (...)”-to fragment czołówki Domowego Przedszkola ( a przynajmniej ja znam go właśnie stamtąd), nie należy on do mnie :(
**Wydaje mi się, że jest to prawidłowa odmiana zdrobnienia Saga (chyba)
*** Skoro galop jest jednym z chodów psa to czemu nie wilka ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz