Właśnie gnałam sobie przez zielone łąki pełne kwiatów o kuszących zapachach. Kap. Poczułam jak mimo mojej woli staję. Kap. Poczułam jak zapadam się w ciemna i straszna nicość. Kap. Zmarszczyłam nos i uchyliłam oczy. Kap. Poczułam jak coś mokrego kapie mi na nos. Spojrzałam w górę i zobaczyłam jakiś cień. Mrugnęłam i już go nie było. Dziwne. Właściwie czym na się przejmuje całe moje życie jest dziwnie! Podniosłam się z posłania które sobie zrobiłam dołączając do watahy 4 dni temu. Przeciągam się, po czym udałam się na zrobienie codziennych rutynowych czynności które wykonuje zawsze po przebudzeniu. Gdy je wykonałam stwierdziłam, że pójdę porobić bałwana. Wychyliłam głowę z mojej jaskini. Zobaczyłam biały puch na całej ziemi oraz parę zasp. Biegiem wbiegłam w jedną z nich robiąc odcisk mojej osoby na śniegu. Wyszłam z zaspy śmiejąc się. Nagle zobaczyłam koło mnie przebiegającą wiewiórkę. - Wiewiórka! - krzyknęłam uradowana. Kochałam te malutkie stworzenia. A w szczególności je łapać, a potem karmić orzeszkami. Wiec rzuciłam się w pogoń za malutkim stworzonkiem o rudej barwie.
15 minut biegu później
-Mam cię! - krzyknęłam skupiając uwagę tylko na zwierzątku. Jednak niestety nie udało mi się złapać wiewiórki a zamiast tego, wpadłam po czubek pyska do ogona w krzewy z kolcami.
- Auu! - warknęłam smutna i zła, bo wiewiórka mi uciekła oraz zaryłam w kolce. Upadłam tak nie fortunnie, że nie mogłam wyjść, bo zrobiłabym sobie dużą krzywdę. Zastanawiałam się co zrobić... Spróbowałam się poruszyć ale gdy to zrobiłam kolce w 4 miejscach wbiły mi się w skórę i stworzyły krwawice rany. - Pomocy! - krzyknęłam. Wtedy zobaczyłam wilczycę o białym pysku, szarym ciele oraz czarnymi łapami i znakami. Jej wzrok fioletowy powodował, że czułam się dziwnie niekomfortowo.
-Co tak stoisz?! Pomóż mi! - zmieniłam nastawienie ze zdziwionej na złą i to warczałam.
<Laurentis? Co zrobisz z Leą? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz