Wołanie wyrwało Absolema z płytkiego snu.
Wilk zamrugał kilka razy, oślepiony blaskiem słońca wpadającym do jego jaskini. Był mroźny grudniowy poranek, co stanowiło przeciwieństwo barwnego snu zielarza o ciepłej herbatce. Popielaty basior podniósł się i skierował ku wyjściu z jaskini, ciekawy, kto go szuka.
Jak się okazało, była to sama Alfa Jung Yunge.
– Dzień dobry, Absolemie! – przywitała się wilczyca. – Wybacz, że przychodzę z samego rana, ale potrzebuję pomocy.
– Tak? O co chodzi? – zapytał popielaty basior, nadstawiając uszu.
– Wataha potrzebuje na święta jakiejś choinki, a ja jestem teraz bardzo zajęta – wyjaśniła Jung Yunge. – Mógłbyś zebrać kilka wilków i znaleźć odpowiednie drzewko, a potem je ustroić?
– Oczywiście, z największą przyjemnością – odpowiedział Absolem, uśmiechając się. – Wypiję tylko herbatkę i ruszam!
Basior pożegnał Alfę, po czym zagotował wodę. Tego dnia postanowił wypić zieloną herbatę, której zaparzył cały dzbanek, tak na wszelki wypadek. Po opróżnieniu dwóch filiżanek i przegryzienia kilu pożywnych zbożowych ciasteczek, schował resztę naparu do schowka. Następnie wyciągną stamtąd spore świąteczne poroże renifera, które przyczepił sobie do głowy.
– Popatrz, agencie Herbata, jestem reniferem! – zawołał do Zielonej Herbaty Bez Cukru. Kot uniósł głowę i przyjrzał się wilkowi z dezaprobatą.
– Nie, Absolemie. Nie jesteś reniferem – prychnął rudy kocur.
– Nie? To co powiesz teraz, ty... – odparł Absolem, po czym obrzucił przyjaciela najróżniejszymi wyzwiskami w języku reniferów. Kot, porównany między innymi do najtańszej herbaty w woreczkach, nie zwrócił na to większej uwagi. Popielaty basior tylko przewrócił oczami, po czym wyszedł na zewnątrz jaskini. Poszukiwanie świątecznego drzewka czas zacząć.
>>> <<<
Zebrany przez Absolema zespół składał się z Sitriego, Teneko i Levithana – tylko tę trójkę udało się basiorowi znaleźć i zmobilizować. Stwierdził jednak, że w czwórkę chyba jakoś sobie poradzą, więc całą grupką zaczęli szukać odpowiedniego drzewa. Po dłuższym spacerze po lesie i oglądanie wspaniałych iglastych drzew najróżniejszych gatunków, połowie puszczy można było przylepić karteczkę z wielkim NIE. Żadna z choinek nie zyskała aprobaty szalonego zielarza, co powoli zaczynało denerwować jego kompanów.
– Mógłbyś się w końcu zdecydować – mruknęła zniecierpliwiona Teneko. – Z tego, co wiem, musimy jeszcze je potem ozdobić.
– Wybacz, droga Teneko, ale żadna z tych choi... O! Ta będzie idealna! – zawołał Absolem, podbiegając do dwuipółmetrowej jodły. Wybrana przez niego choinka miała w środku swojej wysokości zdecydowanie krótsze niż powyżej i poniżej gałązki, co nie dałoby jej zwycięstwa w konkursie piękności.
– Nie jestem przekonany – stwierdził sceptycznie Sitri, przypatrując się drzewku z uwagą.
– Mamy cały las ładniejszych choinek – dodała Teneko.
– Nie zamierzam dyskryminować choinek ze względu na ich specyficzny wygląd – odrzekł na to Absolem. – Bierzemy tę i koniec.
Teneko chyba chciała się sprzeczać, ale Levithan w porę ją uciszył. Zdawał się wiedzieć, że dyskusja na ten temat byłaby bezcelowa.
– Ty tu dowodzisz, Absolemie – oznajmił szybko. – Masz może pomysł, jak ściąć tę choinkę?
– Lepiej wykopać ją z korzeniami – zauważył niebieskonosy. – Wsadzimy ją do doniczki, a dziurę nakryjemy jakąś płachtą. Jak skończą się święta, to ją tu zasadzimy z powrotem.
– Łatwiej będzie, jeśli ją po prostu zetnę – przypomniał mu Sitri, po czym zbliżył się o krok do drzewka. Kolejnego nie zdążył zrobić, bo drogę zagrodził mu Absolem.
– Nie! Nie zetniesz jej! – zawołał, po czym objął pień rośliny. – Ona jest jeszcze taka młoda...
– Ty chyba oszalałeś... – powiedziała Teneko.
– Miło, że zauważyłaś – odparł popielaty zielarz, uśmiechając się do niej. – Ale powiem wam w sekrecie, że tylko wariaci są coś warci.
Czarna wilczyca wyglądała, jakby była na skraju załamania psychicznego. Nie umknęło to uwadze Absolema, który postanowił bezzwłocznie wrócić do ich zadania.
– Musimy czymś ogrzać tę ziemię – zaczął. – Jest zima, więc może być zamarznięta. I przydałoby się coś do kopania, może łopaty...
– Chyba dam radę ją ogrzać – stwierdziła Teneko.
– Świetnie. Levithanie, Sitri, który z was ma ochotę na podróż poza przestrzeń?
Oba wilki wymieniły spojrzenia. Gdyby Absolem na nich patrzył, prawdopodobnie zauważyłby brak zrozumienia komunikatu odmalowany na ich pyskach. Ale szalony wielbiciel herbaty otwierał już swój pozaprzestrzenny schowek. Tym razem musiał włożyć w to o wiele więcej wysiłku – w wejściu musiał zmieścić się cały wilk, a nie tylko jego łapa. Po kilku sekundach znalazł się w środku, ostrożnie stawiając kroki pomiędzy rozrzuconymi wokół torebkami i pudełkami z herbatą. W końcu znalazł wystarczająco dużo miejsca, aby odwrócić się i wyjrzeć na zewnątrz magicznej skrytki.
– Sitri? – zwrócił się Absolem do stojącego nieco bliżej basiora. Ten od razu pewnym krokiem wszedł do pozaprzestrzennego schowka, zachowując przy tym nieprzenikniony wyraz pyska. Podobnie jak zielarzowi, znalezienie miejsca pomiędzy herbatą zajęła Sitriemu kilkanaście sekund.
– Wrócimy za kilka minut – rzucił jeszcze niebieskonosy, po czym zamknął schowek. On i jego towarzysz natychmiast zostali otoczeni nieprzeniknioną ciemnością, co jednak nie przeszkadzało popielatemu wilkowi. Widząc jedynie czerń, z łatwością wyobraził sobie Osadę Główną. Machnięciem łapy ponownie otworzył skrytkę, po czym wyskoczył z niego kilka metrów od swojej jaskini. Sitri po chwili znalazł się obok niego.
– Chyba w jaskini powinienem mieć jakąś starą łopatę – oznajmił Absolem. – Mógłbyś się zapytać kogoś, czy nie ma jeszcze jakiejś?
Sitri tylko kiwnął głową, po czym oddalił się szybkim truchtem. Zielarz przez kilka sekund odprowadzał go wzrokiem, po czym wszedł do swojego mieszkania. Zastał tam Zieloną Herbatę Bez Cukru i Kocimiętkę, którzy drzemali wtuleni w siebie.
– Zielona Herbato Bez Cukru, widziałeś gdzieś łopatę? – zawołał wilk od wejścia. Kocur uniósł głowę i posłał niebieskonosemu zaskoczone spojrzenie wyrwanej ze snu osoby.
– Jaką znowu łopatę? – zapytał rudy kot.
– Tę, której używałem, gdy próbowałem zasadzić herbatę – przypomniał mu Absolem.
– Prawy kąt jaskini, za puszkami z herbatą – odparł Zielona Herbata Bez Cukru. – Co ty byś beze mnie zrobił?
– Marnował o wiele więcej czasu – stwierdził basior, zmierzając ku wskazanej części mieszkania. Rzeczywiście, w kącie stała przystosowana dla wilków łopata, już nieco podniszczona, ale nadal sprawna. Absolem chwycił ją zębami i wybiegł na spotkanie Sitriemu. Jak się okazało, towarzysz zielarza wyjątkowo szybko wykonał powierzone mu zadanie – czekał już na Absolema z kolejnymi dwiema łopatami. Niebieskonosy ponownie użył schowka, aby przetransportować ich w miejsce, gdzie reszta zespołu ogrzewała ziemię wokół choinki.
>>> <<<
Kopanie zajęło im kolejne kilka godzin. Gdy w końcu skończyli, słońce chyliło się ku zachodowi, zabarwiając niebo na różowo i pomarańczowo. Aby transport drzewka był łatwiejszy, owinęli gałęzie linami, a korzenie starym materiałem, które Absolem znalazł w czeluściach swojego schowka. Następnie Levithan użył swojej mocy, aby unieść choinkę w powietrze. Pomagając sobie wzajemnie, czwórka wilków przeniosła jodłę aż do centrum watahy. Nim znaleźli odpowiednio dużą donicę i ustawili drzewko do pionu, słońce zdążyło już zajść. Choinka wznosiła się nad wilkami w mroku, oświetlana słabo przez odległy blask gwiazd.
– Przydałaby się jakaś latarnia – zauważył Levithan.
– Mam lepszy pomysł – odpowiedziała Teneko. Wilczyca, trochę słabo widoczna w ciemności przez kolor futra, przez chwilę wlepiała wzrok w przestrzeń. Potem w powietrzu zabłysnęła kula ognia, która podzieliła się na kilka mniejszych płomieni. Wszystkie zawirowały wokół choinki, oświetlając ją.
– Dobra robota, Teneko – pochwalił Absolem z uznaniem w głosie. Teraz już nic nie przeszkadzało im w ubieraniu świątecznego drzewka.
Dekorowanie asymetrycznej jodły zajęło im niemal dwie godziny, mimo że pracowali sprawnie. Głównym powodem opóźnienia był ubiór Absolema – basior zaplątał swoje dekoracyjne poroże w lampki. Z niemałym trudem jego towarzyszom udało mu się go wyswobodzić. Potem jednak nie mieli już większych problemów... Może pomijając rozsypaną herbatę, której torebki niebieskonosy zielarz koniecznie musiał zawiesić na gałązkach.
Teneko, uniesiona w powietrze przez Levithana, była właśnie na etapie zakładania na czubek choinki gwiazdy, gdy z mroku wyłoniła się Jung Yunge. Alfa przekrzywiła głowę na bok, przyglądając się ozdobionemu drzewku, po czym odszukała wzrokiem Absolema. Wilk prędko podszedł do niej, domyślając się, że chce z nim porozmawiać.
– Choinka wygląda dość... specyficznie – zauważyła wilczyca.
– Taki był plan – odpowiedział Absolem, spoglądając z dumą na jodełkę. – Musisz jednak przyznać, że wygląda efektownie.
– Tu się muszę zgodzić – przyznała Jung Yunge. W tej samej chwili gwiazda została zamontowana na szczycie, a Teneko opadła łagodnie na ziemię.
– W takim razie zadanie wykonane – stwierdził Absolem. – Czy ktoś ma ochotę na herbatkę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz