- Gdybyś była trochę milsza, może zastanowiłabym się nad pomocą. - powiedziałam, również zmieniając nastawienie na negatywne.
Wilczyca spojrzała na mnie spode łba, mrużąc oczy, a ja wpatrywałam się w nią, czekając na reakcje. Powinnam jej pomóc, wiem, ale nie pomagam tym, którzy nie potrafią poszanować drugiego wilka.
- Dobra, pomogę ci, ale tylko dla tego, że jesteś młoda. - powiedziałam podchodząc do niej. - Nie chcę mieś dzieciaka na sumieniu.
Wzrokiem omiotłam krzewy, aby ocenić sytuację. Za chol.erę nie wiedziałam, co zrobić z waderką.
- Kiepsko to wygląda. - odparłam
- Wiem. - odpowiedziała i przewróciła oczami
Zmrużyłam oczy i popatrzyłam wprost na nią.
- Jeśli chcesz się stąd wydostać, to bądź milsza. - stwierdziłam. - Bo zaraz się odwrócę i pójdę dalej przed siebie
Wilczyca nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała głową. Wydostanie jej z tych pnącz, wydawało się bardzo trudne, ale postanowiłam do tego użyć mojej umiejętności telekinezy. Nigdy wcześniej tego nie próbowałam, na żywej materii tak jak rośliny, czy zwierzęta, ale skupiłam całą swoją uwagę na próbie poruszenia gałęziami. I się udało! Jedna gałązka zaczęła się delikatnie poruszać. Gdy ta zawisła w powietrzu, zobaczyłam na ciele wadery rany, od powbijanych kolców. Po chwili kolejna gałązka ustąpiła, i kolejna, aż w końcu wadera wyła wolna.
- Niema za co. - powiedziałam, gdy ta kulejąc wyszła spomiędzy gałęzi.
To było zdecydowanie ponad moje siły. Ta cała magia mnie osłabiła mnie bardzo. Poczułam osłabienie,a przed moimi oczami zaczęły tańczyć czarne kropki. Zamknęłam oczy i poczułam, że za moment padnę i nie będę w stanie się podnieść. Wzięłam kilka głębszych wdechów, a gdy poczułam się minimalnie lepiej, otworzyłam oczy. Pierwsze, co zobaczyłam, to wciąż stojąca naprzeciwko mnie wadera. Teraz, gdy nie była między tymi krzaczorami, mogłam się jej dokładnie przyjrzeć. Wyglądała inaczej, niż pozostałe wilki. Na szyi miała gęste, białe futro, tak samo na ogonie. Łapki po lewej stronie miały białe skarpetki, a po prawej czarne. Z jej lewego boku ciekła czerwona, lepka maź - krew.
- Powinien opatrzyć cię ktoś kompetentny. - stwierdziłam znacząco patrząc się na jej bok. - Kolce z krzewów różanych są naprawdę ostre
- Różanych? - zapytała zdziwiona
<Lea? Wybacz, za oziębłość Lo, ona już taka jest c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz