Nie powiem, pytanie basiora nieco mnie zaskoczyło. Popatrzyłam na niego niepewnie, nie do końca pewna, jak odpowiedzieć.
- Tak, to od urodzenia. – stwierdziłam, poruszając uszami nerwowo. Nie byłam zbytnio przyzwyczajona do takich „wyznań” tuż po poznaniu, ale w końcu Levithan nie pytał mnie o nic strasznie osobistego, więc to raczej nie stanowiło problemu. Chyba. – Myślę, że to przez moją matkę. Była szamanką i po części parała się magią, więc może jakaś część „tego” – zagryzłam wargę. – przeszła na mnie.
„Zapewne tak jak te wizje” – dodałam w myślach, obserwując reakcje basiora. Tamten tylko rzucił mi pojedyncze, zaciekawione spojrzenie i usiadł na ziemi.
- Wiesz, ciekawe, że się wcześniej nie poznaliśmy. – próbowałam kontynuować tą nietypową wymianę zdań. Levithan spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu i wziął głęboki oddech, chcąc zacząć kolejną wypowiedź, lecz po chwili znów zamilkł, wbijając we mnie nieobecny wzrok. Już chciałam zapytać czy wszystko dobrze, ale basior nagle przełknął ślinę i wyprostował się.
- Mówiłaś coś? Przepraszam, nie słyszałem. – zapytał spokojnie, a ja uśmiechnęłam się delikatnie, nadal nieco zszokowana tym nagłym „zawieszeniem”.
Levithan? Przepraszam, że krótko, ale moja wena postanowiła wyjechać na ferie do ciepłych krajów :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz