Moje picie herbaty z Fiołków Brylantowych (Tak z Questa) przerwało pukanie, a raczej walenie w drewniane drzwi. Zdenerwowany zeszedłem na dół, aby sprawdzić co, a raczej kto dobijał się do mnie. Otworzyłem drzwi, ale nikogo nie zastałem. Zrobiłem krok, aby wyjrzeć czy jakiś szczeniak nie robi sobie żartów i wtedy poczułem coś pod moimi łapami. Spojrzałem, aby zobaczyć, na co stanąłem. Był to list ładnie zapakowany. Podniosłem go i zamknąłem drzwi. Wróciłem do stołu. Otworzyłem delikatnie kopertę oraz wyjąłem list. Przeczytałem go bardzo szybko.
~... Czyli Zaprosili cię na wigilię? A mnie nie...~ Głos mojej towarzyszki przybrał delikatnie smutnej barwy.
-Bo gdyby ciebie zaprosili to by szczeniaki nie przyszły straszydło - obejrzałem się na nią. Zobaczyłem jeszcze do koperty. Była tam jakaś karteczka, którą wyjąłem. "Na święta dajemy sobie również prezenty. A teraz proszę wylosowaną osobę: Katana" Zadziwiony przeczytałem jeszcze raz. O Jezu. Spojrzałem na datę. O nie. Czas do jutra! Wstałem szybko i wziąłem sztylet. - Wychodzę - rzekłem na odchodne. Po chwili wybiegłem z domu. Idę do Teneko.
Chwilę Później
Wszedłem do jaskini Teneko wilczyca patrzyła się na swoje pociechy bawiące się. Powolnym krokiem podszedłem do niej. - Hej... - powiedziałem cicho i zobaczyłem zdziwiony wzrok szaro żółtej. - P-potrzebuje pomocy... - pierwszy raz prosiłem kogoś o pomoc. To takie dziwne. - Dzieci zaraz wrócę - powiedziała spokojnie do swoich wilczków. Po czym wstała i machnęła ogonem, abym poszedł za nią. Gdy już odeszliśmy usiadła.
- Co Chcesz? - zapytała spokojnie.
- Co lubi Katana? - spojrzałem na swoje łapy. Eght jakie to żałosne. Wilczyca nie ukryła zdziwienia.
-Ale że kwiaty? Czy ogólnie? Bo tak ogólnie jest łuczniczką więc... - powiedziała zdziwiona moim pytaniem. A no tak. Łuczniczka.- Dziękuje! - rzekłem i zostawiłem jednego kwiatka przy wilczycy. Po czym odbiegłem. Szybko prze teleportowałem się do drzewa z fiołkami brylantowymi zwanego Czarnym Brylantem. Miało bardzo wytrzymałe drewno więc zacząłem szukać wielkiej gałęzi i zbierałem parę małych. Z wielkimi zapasami czarnych patyków świecących różnymi kolorami. Wziąłem pierwszą lepszą książkę o smokach. I zacząłem szukać pewnego gatunku. Od kiedy ja się tak angażuje - zadałem sobie pytanie, nad którym zastanawiałem się już jakiś czas. W końcu natrafiłem na daną stronę. "Smok wodolodowy - Smok występujący w wodzie. Zamieszkuje czeluście mórz i jezior. Przy powierzchni jest tylko w zimę. Bardzo pożądanym produktem od niego jest włos sprężysty i wytrzymały" Wziąłem sztylet i Luustiano moim kierunkiem było Jezioro Trzeciej Nocy.
Jakiś czas potem
Gdy już doszedłem do jeziora było ciemno. Szybko zażyłem eliksir, po czym wskoczyłem do wody. Dziwnym uczuciem było, gdy uświadomiłem sobie, że mogę oddychać. Zacząłem pływać w poszukiwaniu niebieskiego gada. W pewnym momencie poczułem jak coś miota mną o ścianę, po czym przygniata do niej ogonem. Zobaczyłem Gada patrzącego na mnie przeszywającym spojrzeniem. Ciemność panująca wokół dodawała mu groźności. Poczułem jak kładę po sobie uszy. Jedna z nie licznych sytuacji, których się przestraszyłem.
- Czego chcesz?! - zapytał wyraźnie zły i zirytowany
- J-ja.. - zatrzymałem się i przełknąłem ślinę - Możesz mnie puścić? - zapytałem delikatnie pewniej.
- Mogę - przybliżył się do mnie - ale nie muszę. Dalej mów - warknął zirytowany.
-Bo ja chciałem twój włos - powiedziałem i wziąłem oddech.
-Więc tak po prostu sobie przychodzisz i chcesz go wziąć? - zapytał - Odważnie. Możesz go wziąć, ale jesteś mi winny przysługę. Przysługą tą będzie, że musisz w ciągu miesiąca wykonać dwa moje żądania. - Poczułem jak smoczysko puszcza mnie. - Rozumiesz? - zapytał. Na co kiwnąłem głową. Wyrwał włos i podał mi go. Po czym wypchnął mnie na powierzchnię. A ja zdziwiony i zmieszany prze teleportowałem się do domu. Odłożyłem podarunek od gada a sam poszedłem się wytrzeć. Gdy to zrobiłem wziąłem sztylet podszedłem do czarnego drewna. I zacząłem skrobać.
Parę godzin później około czwartej
Gdy skończyłem swoje arcydzieło do perfekcji dorobiłem do niego sznurek z włosa i koniec! Efekt był taki, jakiego pragnąłem - Mistyczny i tajemniczy.
Strzały też były idealne i z trudno zniszczalnego materiału, którego miałem nie sety mało więc zrobiłem 6 sztuk. Teraz moim jedynym marzeniem było położyć się spać. Nawet nie zdążyłem odejść od łuku a błogi sen mnie objął. Gdy obudziłem się mistycznego łuku nie było.
- CO JEST! - wystraszony warknąłem. - MERRY CO ZROBIŁAŚ Z MOIM ŁUKIEM - zapytałem a moja towarzyszka się pojawiła.
~... To nie ja!...~ zaprotestowała. Zobaczyłem, na którego oknie nie zamknąłem ślady łapek jakichś gadów. Już wiedziałem co jest nie tak. Przeteleportowałem się na skraj lasu przy łąkach. Zobaczyłem młode ogniste stworki - fiouny pędzące z moim łukiem na pustynie.
Ruszyłem za nimi. - EJ WY - odwrócili się na mnie. - TO MOJE! - krzyknąłem i zobaczyłem, że stają i szykują rogi do walki. - Oh. - wyciągnąłem pazury. Zobaczyłem, że na mnie szarżują - 6 osobników. Uderzyłem jednego pazurami a reszta uderzyła mnie rogami odpychając. - A więc to tak.- warknąłem strzepnąłem krew z barku. Byłem pobijany, ale rzuciłem się na nich co za skutkowało wystraszeniem się młodych i ich ucieczką. - Łatwo poszło - powiedziałem naprzeciw mojemu wyglądu. Miałem wypalony kawałeczek futra oraz wiele ranek i obdarć. Zabrałem szybko mój łuk ze strzałami. Nie miałem czasu na nic więcej niż na doklejenie karteczki z napisem: Dla Katany. Przeteleportowałem się do miejsca spotkania te zaczęło się już. Więc odłożyłem mój prezent pod choinkę - Wolałem zostać anonimem. I niezauważenie zająłem sobie miejsce. Alfa po jakimś czasie gadania powiedziała: „Czas na dawanie sobie prezentów.” Wszystkie wilki zerwały się, aby dać sobie prezenty. Ja tylko spojrzałem na katanę, która już zdążyła znaleźć swój prezent oraz uśmiechnąć się. Mimo wolne również się uśmiechnąłem. - Spodobał jej się mój prezent jej - pogratulowałem sobie cicho.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz