Nie lubiłem jak ktoś kazał mi się tłumaczyć. Uważałem to za zbędne. Wystawiłem pazury wbijając je w ziemię.
~...Mam ją załatwić?... ~ zapytała głośno Merry. Spojrzałem na zabłąkaną martwą kocicę. Po czym na zdenerwowaną wilczycę. Uśmiechnąłem się pokazując moje ząbki.
- Nie. Na razie nie. - powiedziałem spokojnie. Odwróciłem się na pięcie i poszedłem do drzew już miałem tam wchodzić. Odwróciłem łeb do zdziwionej stojącej jak słup na moje zlekceważenie wilczycy.
- Idziesz czy nie? - zapytałem zdenerwowany. Ta jakby wybudziła się z jakiegoś transu. Doszła do mnie i razem ruszyliśmy w stronę mojego miejsca zamieszkania. Ciemność powoli zaczęła ogarniać świat wokół nas. Między nami panowała cicha przerywana przez ogłosy naszych łap stąpających po śniegu oraz czasami przez moje kichnięcia. No choroba nie radość a szczególnie w zimę. W ciszy doszliśmy do mojego drzewa. Otworzyłem prawie niewidoczne drzwi i wpuściłem Czarną wedrę do środka, po czym zamknąłem je. Oświeciłem światło które oświetliło okrągły mały korytarzyk. Wszedłem na schody. Delikatne skrzypienie spowodowane tym iż te schody były dosyć stare towarzyszyło mi tak często, że zabiegany nie zwracałem na nie uwagi. Dopiero teraz zauważyłem drzwięk, który jest przez te schodki Wydawany.
- Merry Zajmij Się Panną Teneko i zaprowadź ją do TEGO pokoju. - Rzekłem. Byłem pewny, że moja towarzyszka się zdziwiła. Ruszyłem do kuchni w celu zrobienia herbaty. Wykonałem czynność w dosyć szybkim tempie, gdyż już ma wprawę.
-Mam osiągnięcie umiem robić jedną rzecz dobrze. - powiedział do siebie starając się w jakiś sposób dodać sobie otuchy przed poważną rozmową, która go czeka. Zaniósł tacę do oświetlonego pomieszczenia z choinką. Nazwał ten pokój Bryłą Marzeń na cześć marzeń oraz sytuacji za młodu. Bryłą Marzeń jego mama nazywała.
Nocne niebo, gdy jeszcze żył razem z nią. Mówiła, że do tego nieba wiele wilków posyła swoje Marzenia a gwiazdy według niej są odbitymi marzeniami każdego z nich. Właściwie nie dowiedział się, dlaczego bryła, bo nie zdążył jej spytać. Wziął drewno z wielkiej skrzyni w rogu pokoju. Wrzucił je do kominka, po czym rzucił tam eliksirem wzniecając ogień. Usiadł na fotelu wzdychając. Wchodzę tu dwa razy do roku. Na święta i na święto zmarłych. Westchnąłem. Wilczyca cały czas siedziała cicho.
- Więc jak by to zacząć... Kiedyś. Już dosyć dawno był-em w i-innej watasze - wymruczałem trochę się jąkając. Ten temat był dla mnie martwy. Od kilku lat. Wziąłem głęboki wdech i zacząłem opowiadać od początku do końca.
Około 40 minut potem.
- No i tak po krótce wygląda moja Historia. Nie używam imienia Lupo. Po prostu za dużo wspomnień. - zakończyłem moją historię - Jeśli chcesz komuś opowiedzieć tę historię nie krępuj się. Opowiadając ci ją podjąłem ryzyko. Wolałbym abyś zachowała ja dla siebie. Ale nie moja sprawa co z nią zrobisz.
Nie patrzyłem na wilczycę. Spojrzałem za okno. Nie płakałem przy tej historii. No może jedna lub dwie łezki spłynęły mi po policzkach, ale to nic nie znaczy. Na dworze zapanowała śnieżna zamieć. Nagle wszystkie światła zgasły. Z dworu było słychać odgłosy potężnego wiatru. Ogień w kominku prawie wygasł. Ruszyłem więc po drewno. Dołożyłem je do ognia, po czym wróciłem na swoje poprzednie miejsce.
- Więc. Co teraz po wychuchaniu mojej historii powiesz mi Teneko? - zapytałem wilczycy. Która o dziwo mało się odzywała.
salon
<Teneko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz