czwartek, 7 lutego 2019

Od Levithana c.d.Riley

Choć potrzeba snu coraz mocniej władała mym ciałem, a powieki przymykały się jakby ktoś zawiesił na nich ciążki, serce łomotało bardzo gwałtownie, a w gardle odczuwalną miałem sporą gulę. Stres, bądź adrenalina... sam nie wiem. Uczucie to sprawiało, że od ponad godziny przewracałem się z boku na bok, nie wiedząc za bardzo co ze sobą zrobić. Wstałem ociężale, wyklinając na wszystko i wszystkich. Rozpocząłem wędrówkę - z jednego końca jaskini, do drugiego. Czułem się okropnie słabo, marnie, wręcz jakby ktoś mnie obsypał kamieniami. Westchnąłem, po raz czwarty siadając na środku gawry, by potem ponownie wstać. Postanowiłem przejść się, nie ukrywając nadziei, że może w taki sposób rozładuję niepokój i napięcie, które kotłuje się w moim wnętrzu. Dotarłem nad rzekę, skutą grubą warstwą lodu. Choć mój wzrok wciąż utkwiony był w zmarzlinie, chaos w głowie obudził się, plątanina zapachów dotarła do nosa, a serce łomotało jakby zaraz miało wyskoczyć mym gardłem. Podniosłem wzrok.
Po drugiej stronie zlodowaconej rzeki stała ona. Pani, dla której moje serce biło. Pani, do której tak tęskniłem. Pani, którą w ciągu jednego dnia straciłem i nie łudziłem się o ponowne spotkanie. Pani moich snów, marzeń. Pani moich myśli...
Stałem, po prostu stałem i patrzyłem w ten obraz, który wydawał się być nierealny. Sam nie wiedziałem, czy ponownie psychika płata mi figle, czy może to sen, czy... prawda...
Jedyne czego pragnąłem, to napawać się tym widokiem, póki jeszcze był.
Niesamowitym było, że postać wilczycy poruszyła się, wręcz gwałtownie. Słyszałem krzyk, choć mój umysł tak go zagłuszył, że nie zrozumiałem żadnego ze słów. Postać wbiegła na lód nas dzielący i z impetem pośliznęła się. Leżała teraz przed mną, wyraźnie łkając przez uśmiech. Czułem jej woń, słyszałem jej oddech. Ona jest prawdziwa. Riley naprawdę tutaj jest.
Zniżyłem łeb, a do mych oczu napłynęły łzy. Nie wiedziałem co teraz zrobić. Chciałem coś powiedzieć, lecz w mej głowie była pustka, jak zwykle.
Wadera podniosła się, wciąż mając kontakt wzrokowy ze mną. Była taka piękna..
- Witaj w domu, Riley. - uśmiechnąłem się, choć jej imię wymówiłem kompletnie złamanym głosem. Po moich policzkach spłynęła łza. Jedna, druga... piąta...

< Riley? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Netka Sidereum Graphics