- Jeśli to nie będzie problem, chętnie skorzystam z oferty. - Odparłem po chwili.
- W takim razie chodźmy. - Powiedziała wilczyca, ponownie racząc mnie uśmiechem.
Bez słowa zacząłem więc podążać za czarną niczym bezksiężycowa noc wilczycą. Riley zaprowadziła mnie do miejsca, które nazwała sercem watahy. Będąc tam, dostrzegłem kilka kolejnych wilków. Jeśli wcześniej miałem jakiekolwiek wątpliwości co do faktycznej obecności jakiejś watahy, to w tym momencie zupełnie one znikły. Na miejscu spotkałem alfę imieniem Jung Yunge, która pozwoliła mi wypocząć w jednej z wolnych jaskiń. Powiedziała też, że chciałaby ze mną porozmawiać, gdy już zregeneruje siły. Zgodziłem się, nawet jeśli nie budziło to we mnie jakiegoś szalonego entuzjazmu, w końcu tyle przecież mogłem zrobić. Riley zaprowadziła mnie na miejsce, po czym pożegnała się, pozostawiając mnie samego w jaskini. Pozwoliłem sobie na skorzystanie z wolnego łóżka. Odetchnąłem, a całe napięcie znikło, dając odpocząć ciału.
******
Budząc się, z zadowoleniem stwierdziłem, że dawno już nie czułem się tak wypoczęty. Leżałem tak jeszcze chwilę, gdy wróciły do mnie wspomnienia z dnia poprzedniego. Zerwałem się więc i rozejrzałem wokół. Wszystko wyglądało spokojnie i nic jakoś szczególnie nie przyciągnęło mojej uwagi. Ziewnąłem więc i wygramoliłem się na zewnątrz, gdzie powitał mnie skrzący się w świetle słońca śnieg. Sądząc po położeniu słońca na niebie, musiałem spać naprawdę długo. Aby nie marnować już więcej czasu, postanowiłem wrócić do miejsca, w którym poprzednio widziałem się z alfą. Wilczyca już tam siedziała, nie byłem pewien czy czekała na mnie, czy może zwyczajnie lubi tam przesiadywać. To właściwie i tak nie miało większego znaczenia, chciała ze mną porozmawiać, więc oto jestem. Tak więc od słowa do słowa oraz po serii kilku niezbyt komfortowych dla mnie pytań zostałem przyjęty do watahy. Był to dla mnie dość dobry obrót spraw, więc podziękowałem Jung z lekkim uśmiechem. Zostając członkiem watahy, zyskałem możliwość nieskrępowanego poruszania się po jej terenach, nawet jeśli nie do końca wiedziałem, gdzie chciałbym się udać. Czułem, jak mój żołądek skręca się, usilnie próbując mi w ten sposób przypomnieć o swojej obecności i pustym wnętrzu. Skrzywiłem się nieco i już miałem wyruszyć na samotne poszukiwania jakiegoś miejsca, w którym mógłbym zapolować, gdy kątem oka dostrzegłem czarną wilczycę, która przyprowadziła mnie tutaj dnia poprzedniego.
- Riley! - Zawołałem, zatrzymując waderę.
Prócz alfy była ona obecnie jedynym wilkiem, którego imię znałem, więc wydawało mi się to lepsze niż zaczepianie kogoś obcego.
- Hej. - Przywitała mnie, po czym z uśmiechem dodała. - Widzę, że sen dobrze ci zrobił.
- Tak sądzę. - Powiedziałem, zamyślając się na chwilę. Potrząsnąłem głową, szybko wyrywając się z tego stanu. - W każdym razie, mogłabyś mi wskazać najbliższe miejsce, w którym mógłbym w miarę szybko na coś zapolować?
<Riley?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz