******
W końcu udało mi się dotrzeć do lasu, gdzie skryłem się przed najgorszymi podmuchami nieprzyjaznego, zimowego wiatru. Maszerując dalej, natknąłem się także na rzekę. Woda była zimna, ale nie zniechęciło mnie to. Byłem zbyt spragniony, aby martwić się jej niską temperaturą. Nieco znużony całą wędrówką zdecydowałem się przysiąść na brzegu i chwilę odpocząć. Kilkanaście dobrych minut wpatrywałem się w sunący leniwie strumień wody. Gdy w końcu udało mi się odkleić od niego wzrok, zacząłem rozglądać się po okolicy. Zdziwił mnie nieco widok rozciągniętego nad rzeką mostu. Oglądając z daleka konstrukcję, odniosłem wrażenie, że ktoś właśnie z nich schodzi. Poczułem dreszcz na ciele. Czyżby ktoś tu mieszkał? To nie tak, że jakoś specjalnie unikałem innych wilków, raczej nie czułem się przygotowany na spotkanie z nimi. Gdyby była to wataha, to mógłbym to uznać za soją szansę. Potrząsnąłem głową i wziąłem głęboki wdech, aby się uspokoić. Być może niepotrzebnie tak męczy mnie ta myśl, być może to tylko zmęczony brakiem snu umysł płata mi figle.
- Hej. - Usłyszałem za sobą.
Odskoczyłem zaskoczony, ledwo unikając wpadnięcia do rzeki. Nie byłem pewien jak zareagować, ale miałem przynajmniej już pewność, że to ni był jedynie wymysł mojego umysłu. Zniżyłem głowę i nieufnie spojrzałem na wilka.
- Hej? - Odparłem niepewnie.
<Ktosiu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz