Sam nie wiem co w tedy czułem. Szczęście, przecież Riley wróciła... stała tutaj, przed mną... mnóstwo pytań walających się po mojej chorej głowie, troskę, bo wzruszenie słowami Riley było o tyle silne, że to już nawet nie kwestia faktu, iż rodzina wadery żyje, a same jej słowa, jej ton głosu, jej... głos. Po prostu... taki piękny. No i te nieuniknione, gorące uczucie w klatce piersiowej. Podszedłem bliżej samicy, po czym przytuliłem ją. Po prostu. Tego w tej chwili potrzebowałem najbardziej.
- Oczywiście, że ja bym chciał abyś została, Riley. Tęskniłem do Ciebie przez cały ten czas, myślałem gdzie jesteś, co robisz... czy jeszcze się zobaczymy.. - westchnąłem, po czym przestałem tulić waderę i spojrzałem jej w oczy. - Chodźmy do Jung. Myślę, że się ucieszy.
< Riley? Przepraszam, że tak długo i krótko, ale to kompletnie nie jest "moja" pora na pisanie :/ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz