sobota, 20 października 2018

Od Absolema do Lacerty

Pustkowie Watahy Lodowego Księżyca. Miejsce przypominające pustynię tak bardzo, że nawet wczesną jesienią było tu wyjątkowo sucho i ciepło.
– Idealnie – stwierdził Absolem, otwierając swój pozaprzestrzenny schowek. Od kiedy dołączył do wilczego stada, używał go wcześniej niż zwykle. Tym razem wyciągnął stamtąd składany drewniany stolik i obrus w różowo-zieloną kratę. Ostrożnie złożył mebel i nakrył barwną serwetą. Następnie z niemałym trudem postawił na środku olbrzymi czajnik. Do środka wlał gorącą wodę. Potem wskoczył na stół i wyciągnął łapę nad dzbanek.
– A teraz, panie i panowie – oznajmił teatralnym głosem, patrząc na Zieloną Herbatę Bez Cukru, Kocimiętkę i jakąś zabłąkaną panią fenek. – Zobaczycie największą herbatę na całym Pustkowiu!
Wrzucił do parującej wody mieszankę herbaty i z uwagą przyglądał się, jak ciecz powoli zabarwia się na brązowo. Po kilku chwilach spojrzał na swój zegarek. Wskazówki pokazywały 17:37, co dawało mu całe dwadzieścia trzy minuty na przygotowanie poczęstunku. Basior uśmiechnął się do siebie i sięgnął do swojego schowka...
Mimo wysiłku nie potrafił znaleźć w skrytce przygotowanych rankiem ciasteczek. Upewnił się jeszcze, że ozdobnego pudełka na pewno nie ma w schowku, po czym zeskoczył ze stolika na ziemię. Chodząc w kółko, zaczął zastanawiać się, co takiego zrobił ze smakołykami.
– Zostały w jaskini – odezwał się Zielona Herbata Bez Cukru, jakby odgadując myśli Absolema.
– Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałeś? – zawołał wilk, posyłając rudemu kocurowi pełne wyrzutów spojrzenie. Zielona Herbata Bez Cukru wzruszył po kociemu ramionami, a potem zajął się czyszczeniem swojego ogona. Absolem pokręcił głową z dezaprobatą, po czym popędził ile sił w łapach w kierunku Osady.
W trakcie biegu jego złość na rudego kocura ulotniła się i basior czuł już tylko podekscytowanie. Podwieczorek z największą herbatką, jaką widziało Pustkowie to nieczęste zdarzenie – kto wie, może nawet nikt dotąd nie popijał tam tego cudownego napoju! Chociaż zazwyczaj preferował picie naparów samotnie bądź w kameralnym gronie, teraz Absolem zaczął zastanawiać się, czy nie zaprosić jeszcze jakichś wilków.
Pogrążony w rozmyślaniach nawet nie zanotował obecności Lacerty na jego drodze. Dopiero, gdy mijał waderę, uświadomił sobie, że przecież ona może zostać jego gościem. Dotychczas rzadko ze sobą rozmawiali i podwieczorek byłby idealną okazją do poznania się. Basior wyhamował i odwrócił się w kierunku wilczycy, która wyglądała na nieco zaskoczoną jego zachowaniem.
– Bonjour, Lacerta! Ça va? – przywitał się Absolem, z rozpędu zwracając się do wilczycy po francusku. – Ojej... przepraszam. Nie ważne... Znaczy... Och. Organizuję podwieczorek na Pustkowiu, zechciałabyś wpaść? To będzie za jakieś... – Spojrzał na zegarek. – Szesnaście minut. Możesz wziąć szczeniaki, im nas więcej, tym lepiej! Musiałbym tylko zabrać ciasteczka. To jak?
<Lacerta?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Netka Sidereum Graphics