Od mojego dołączenia do watahy nie minęło wiele czasu. Jung jest moją dawną przyjaciółką, a ja sam nie mam pojęcia jak to się stało, że po tylu latach nasze drogi znów sprawiły, że jesteśmy w jednej watasze. Ba, nie byle jakiej watasze, bo prowadzi ją właśnie Jung Yunge!
Wybrałem się do wodospadu, w celu zaspokojenia oczywistych potrzeb. Przysiadłem ze spokojem nad brzegiem jeziora i delikatnie zacząłem pić życiodajny płyn. Lekki, ciepły wiaterek delikatnie smyrał moje futro. Zbliżają się gorące dni, eh. Położyłem się. Me oczy powoli zaczęły się zamykać, a dźwięk spadającej wody niezwykle mnie relaksował. Nawet nie wiem kiedy, przysnąłem.
Obudził mnie głośny szmer krzaków kilka metrów za mną. Z lekko przymrużonymi jeszcze oczami, zacząłem słuchać. Były to kroki wilka. Podniosłem się powoli, a następnie ruszyłem za dźwiękiem. Przeskoczyłem krzewy i ledwo wyhamowałem przed winowajcom hałasu. Była to wadera, która patrzyła na mnie wielkimi oczami, wyraźnie odchylona do tyłu. Rozumiem ją, sam bym pewnie lepiej nie wyglądał gdyby ktoś niespodziewanie wyskoczył prosto na mnie z jakiś krzaków.
-Przepraszam panią-odpowiedziałem ze spokojem, robiąc krok w tył aby wadera miała przestrzeń.
< Któraś z pań? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz