C.d. opowiadania Riley
Ucieszyła mnie odpowiedź Riley. Wręcz można rzec, że dzięki niej otrzymałam kopa do działania. Razem z towarzyszką ruszyłyśmy w stronę serca watahy, w którym to mieści się pełno jaskiń, aby wadera mogła wybrać swoją i się zadomowić.
-Raczej nie stawiam na to, że wataha będzie liczna. Jeżeli nawet, to terytorium jest na tyle ogromne, że każdy wilk będzie mógł uciec w zaciszne miejsce -zaśmiałam się.
-To dobrze -odrzekła Riley.
Rozmawiałyśmy jeszcze chwilę, ale nim się obejrzałyśmy, byłyśmy już w głównej osadzie. Ciemno-futra wadera ze spokojem zaczęła przemierzać jaskinie i szukać tej, w której pragnie się ugościć. Ja zaś zwabiona jeszcze jednym, a nawet dwoma obcymi zapachami, poinformowałam Riley, że idę na obchód i tak też zrobiłam.
Idąc lasem zwolniłam kroku. Ciepłe słoneczne promienie zaczęły przedostawać się przez korony drzew, ocieplając moje futro. Zbliżał się wieczór, a o zmęczeniu nie było nawet mowy. Podniosłam wyżej głowę, nabierając nosem wyraźne zapachy. Wspaniałe, woń lasu, stworzeń w nim żyjących, oraz ten szum wody z rzeki... Otworzyłam oczy, zdając sobie sprawę, że znów marzę i nie patrzę pod nogi. Przed mną widniał spokojny nurt rzeki. Wybrałam jedno z węższych miejsc i ze spokojem przeskoczyłam na drugą stronę. Zapach dwóch wilków był wyraźniejszy, a moje ciało delikatnie zaczęło się napinać. Będzie dobrze, Jung, co się martwisz. Twoja tułaczka się już skończyła, tutaj możesz zostać już do końca swoich dni. A, no i nie jesteś sama. Weź się w garść!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz