poniedziałek, 23 lipca 2018

Od Levithana do Riley

- To ślepa uliczka.. - odparłem zaciskając zęby. Coś jednak sprawiało we mnie uczucie.. spokoju? Nie czułem ani strachu, ani.. w zasadzie to czegokolwiek. Niestety, nim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, następna skała oderwawszy się od reszty, przebiła podłoże i oddzieliła mnie do wadery. Pułapka.
Sam nie wierzyłem w to co właśnie było przed mną. Ogromny, kurde, głaz, który uniemożliwiał mi drogę ucieczki, do tego pełno pyłu, który tak kuł w oczy, oraz płuca. Usiadłem. Co z Riley.. czy żyje, czy skała jej nie przygniotła? Dźwiękoszczelna bariera, którą stanowiła gruba skała, znacznie utrudniała mi odkrycie, w jakim stanie jest wadera. Oparłem o szorstkość łeb. Cały spokój który posiadałem, jakoś niespotykanie zaczął się ulatniać. Zacisnąłem zęby, a z moich oczu poleciały ciepłe łzy. Poczułem dysharmonię w swoim umyśle, a gdy otworzyłem oczy dostrzegłem te wszystkie spojrzenia dookoła. Obserwowali, cwani, ale nie tym razem. Poziom tlenu spadał, a oni wyglądali na takich pociesznych tą sytuacją. Śmiali się tymi oczami, wyraźnie podekscytowani. O nie... nie pozwolę na to znowu. Uśmiechnąłem się, chociaż wbrew sobie. Łzy dalej leciały, a źrenice zmniejszyły się do minimum. Gwałtownym zerwaniem się na łapy, poczułem, jak cała energia i moc, które od tak dawna tkwiły uśpione, znów powracają. Wraz z mym głośnym rykiem, wszystkie oczy i cienie zniknęły, a z oczu i pyska wyemitowało się rażące światło. Wszystko dookoła zaczęło się unosić. Prócz mnie. 

~~~

Riley lewitowała bezwładnie, lecz wyraźnie nie znajdowała się wcześniej pod skałą. Całe szczęście.. jednakże była nieprzytomna. Tlen. Ruszyłem w stronę wyjścia, a każda skała, ważąca setki ton kilogramów, niczym puch delikatnymi unikami tworzyła drogę przed mną. Szedłem spokojnym krokiem przed siebie, mimo iż całe moje ciało drżało, a wadera unosząc się leciała mym śladem. Konary przy początku jaskini ustąpiły nam drogi, tworząc tunel. Tuż za nimi, między wyjściem z gawry, a ścianą wody spadającej z ogromną siłą tu jeziorze, nakazałem swej mocy aby położyła delikatnie waderę. Za pomocą lewitacji, przyleciałem do nas niewielką kulkę wody, która trafiła na pyszczek wadery. Riley przebudziła się po chwili, a ulga na tyle zawładnęła moim ciałem, że wszystko to, co unosiło się - teraz opadło z impetem, tworząc ogromny huk. Konary drzew wróciły na swe dawne pozycje, a ja znów poczułem dawny spokój ducha i opanowanie wszelkich zdolności nadprzyrodzonych. Samica patrzyła na mnie.
- Żyjesz.. - wtuliwszy się w jej futro, odetchnąłem z ulgą. - Bałem się, że Cię straciłem.

<Riley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Netka Sidereum Graphics