niedziela, 16 czerwca 2019

Zamknięcie watahy.

Po roku funkcjonowania, wataha zostaje zamknięta. Dziękuję wszystkim, którzy byli, mam nadzieję, że Wasze talenty nigdy nie zostaną zmarnowane, wspólne chwile były dla Was miłe oraz, że udało mi się choć raz wywołać uśmiech na Waszych twarzach. 

Nigdy o Was nie zapomnę, dziękuję ~

niedziela, 5 maja 2019

Od Lupo CD Oriabi/Teneko/Elver

Poczułem ciepło wilczycy wtulającej się we mnie. Chyba coś się ze mną stało, bo zrobiło mi się... przykro? Huh. To musi oznaczać, że zależy mi na niej. W sumie to przykre uczucie patrzeć jak ktoś ważny dla ciebie płacze.
- Nie jesteś głupia. Sam bym na siebie chętnie nakrzyczał. - powiedziałem starając się nieumiejętne rozluźnić atmosferę. Delikatnie objąłem wilczycę, po czym wtuliłem ją bardziej w siebie. Miała bardzo ładne zadbane futro. Miało bardzo charakterystyczny słodkawy zapach, którego nie potrafiłem do końca określić. Tak nie ma, jak zajmować się wąchaniem innych osób. Wchodzę na nowy poziom dziwactwa. ŚWIETNIE. Wyjrzałem za okno. Było prawie ciemno. Tak naprawdę nie wiedziałem ile już razem siedzimy w tym pokoju. Spojrzałem na szaro-żółtą uroczą wedrę.
- T-Teneko? - zapytałem niepewnie. Nie bardzo wiedziałem jak zacząć pytanie tak, żeby jej nie urazić.
- Tak? - Odpowiedziała już spokojniej po wypłakaniu się.
- Nie, że cię wyganiam, ale je- Usłyszeliśmy huk łamanego drewna. Przeszły mnie dreszcze. Obejrzeliśmy się prawie jednocześnie w stronę wywarzonych drzwi oraz postaci, która w nich stała, oraz najprawdopodobniej stworzyła ten hałas.

- Hej hej HEJ moje gołąbeczki! - usłyszałem znany i irytujący głos, który ostatnim czasem niestety słyszałem, częściej niż bym chciał.

- LEA! - Warknąłem, wstając. Podszedłem do mojej „KOCHANEJ” znajomej. Nie raz rozwalała mi drzwi do domu. W ostatnim czasie miała bardzo dobre relacje z pewnym egipskim duchem kota, który bardzo często zapraszał tę młodą damę w wyniku tego niestety drzwi, jak również mój święty spokój szlag trafił. - Wiesz, że kultura wymaga, aby zakukać? Poza tym, czego chcesz? - dodałem z zirytowaniem.
- Nooo przyprowadziłam gości. - powiedziała uśmiechnięta. Podniosłem wzrok. Zobaczyłem dwoje wilków. Czarnego basiora, który no umówmy się, wyglądał jak chodząca depresja. Stał raczej z tyłu. Przed nim natomiast stała dumnie biała wilczyca z niebieskimi "skarpetami" na przednich łapach.
- Dzień Dobry! - powiedziała uśmiechnięta do mnie.
- Czego odemnie potrzebujecie? -zapytałem od razu. Szczerze młode wilki przerwały bardzo miłą chwilę w moim życiu, z czego oczywiście nie byłem zadowolony w żadnym stopniu.
- Bo szukamy naszej mamy i podejrzewaliśmy, że pan może wiedzieć gdzie ona jest - rzekła spoglądając na mnie. Obróciłem łeb spoglądając na mą towarzyszkę. Wilczyca podeszła do drzwi i spojrzała na to, co się dzieje. Ja spojrzałem trochę zakłopotany w ziemię a rozmowę zostawiłem w łapach Teneko.


<Teneko,Oriabi lub Elver?>

sobota, 27 kwietnia 2019

Postanowienie // Pożegnanie

Czas mija nieubłaganie szybko, przez watahę przedziera się liczna para łap, niebo jest zachmurzone, a ptaki wszechobecne zazwyczaj... ucichły.

27 kwietnia. Zaledwie 10 miesięcy i 4 dni temu powstała Wataha Lodowego Księżyca, która była 'odrodzeniem' mojej pierwsze, założonej wiele lat temu. Pamiętam, że gdy wszystko było gotowe, w mojej głowie pojawiło się pewnego rodzaju wahanie, czy aby na pewno chcę prowadzić blog, ponownie. W tamtej chwili zwalczyć te myśli nie było trudno, lecz dziś się poddaję. To nie dla mnie. Nie teraz, nie wczoraj, nie za miesiąc.
Decyzja o opuszczeniu bloga pojawiła się u mnie już dwa tygodnie temu, lecz jakoś ciężko było się za to zabrać. Odczuwam sentyment do osób tu obecnych, postaci...

Z dniem dzisiejszym pragnę ogłosić, że nie tyle co Jung Yunge oraz Levithan odchodzą z watahy, a... ja. Odchodzę i naprawdę nie potrafię powiedzieć, czy wrócę. Przepraszam wszystkich, starałam się zrobić co w mojej mocy by ożywić watahę, nie raz wkładałam w nią swoje serce, lecz już nie daję rady.

Pragnę blog powierzyć Riley, choć oczywiście nie nalegam i zrozumiem, jeśli odmówisz.
Przez pewien okres czasu można wysyłać do mnie jeszcze opowiadania, czy ewentualne inne sprawy...

Dziękuję wszystkim za naprawdę wspaniałe chwile, za możliwość oderwania się od szarej rzeczywistości, która mi osobiście daje się ostatnio tak bardzo we znaki, że powoli nie wyrabiam. Dziękuję tym co są, ale także tym co odeszli, a kiedyś może wpadną zobaczyć co słychać, poczytać...

Pozdrawiam wszystkich bardzo ciepło, mam nadzieję, że Wasz dzień mimo pochmurnego nieba będzie promienny i ciepły.

Kocham Was,
klaudwol1

piątek, 5 kwietnia 2019

Odejście


Z przykrością informuję, iż Sitri odchodzi. Dziękujemy za wspólne miesiące, opowiadania i nie jedną poprawę humoru!

poniedziałek, 25 marca 2019

Od Aiden

Nowa członkini Watahy. Ale to słabo brzmi, no ale jak już jestem tą członkinią Watahy, przydałoby się obejrzeć okolicę. Narazie zdążyłam tylko obejrzeć własną jaskinię w Osadzie. Zdecydowałam, aby przejść się nad rzekę. Podobno nurt wody jest spokojny, dzięki czemu można spokojnie przejść. Po krótkiej przechadzce byłam już przy rzeczce. Przypomniały mi się czasy, gdy razem z moim bratem chcieliśmy upolować sarnę bez pomocy naszej matki. Wtedy właśnie odkryłam moją umiejętność kontrolowania zwierzętami. Upadłam na ziemię, nie mając pojęcia ile energii mnie to kosztuje. Derek w tym czasie podciął szyję sarny pazurami. Mój brat próbował mnie obudzić i po kilku minutach mu się to udało... Moje wspomnienia przerwał głos łap. W mgnieniu oka wstałam i zaczęłam się wpatrywać w nieznajomego. Spojrzałam jeszcze raz na basiora i odwróciłam się. Przeszłam przez rzekę idąc prosto przed siebie. Zaczęłam biec, słysząc odgłosy łap za sobą. Długo tak nie biegłam, bo czułam, że zaraz przyda mi się moja umiejętność i muszę chwilę odpocząć. Kiedy w polu mojego widzenia pojawiła się drobna sarenka. Moje oczy zmieniły kolor, na ten, który lubię najbardziej. Sarna zaczęła się do mnie zbliżać, a ja wiedziałam, co zrobić. Podskoczyłam i przegryzłam jej gardło. Byłam lekko zmęczona po tym, więc położyłam się na trawie i zaczęłam lekko podgryzać kończyny sarny. W oddali zauważyłam tego samego basiora, którego spotkałam nad rzeką. Wydawało mi się, że cały czas obserwował to co ja robię...

Aiden - łucznik

"Pies merda z radości ogonem. 
Potrzebne do tego radość i ogon." 
~ Stanisław Jerzy Lec


autor: whitespiritwolf (DA)

Imię: Aiden
Płeć: wadera
Wiek: 4 lata
Urodziny: 03.03
Stanowisko: łucznik
Charakter: 
No cóż... Aiden z natury ma dość trudny charakter. Jest typową pesymistką. Rozsiewa wokół siebie aurę tajemniczości. Lecz na ogół wydaje się dość spokojna. Jednak to tylko pozory. To złośliwa samiczka, która będzie zawsze stawiała na swoim, więc jeśli postanowi nie iść to znaczy, że nie pójdzie i koniec, bez dyskusji, no chyba że Alpha będzie kazać iść, będzie musiała się do tego zmusić. Uwielbia denerwować wilki, których nie lubi, ale jeszcze bardziej ubóstwia, kiedy oni po prostu są od niej z daleka i nie musi się odzywać. Jest tak jakby aspołeczną waderą. Nawet przy swoich przyjaciołach może siedzieć cicho. Jest uparta, więc nie ma szans na uproszenie miłym słowem, czy czymkolwiek innym. Współpraca przychodzi jej w zależności od osoby. Aiden jest dość wredną waderą, lecz gdy kogoś pokocha jest bardzo wierna i oddana. By zadowolić przyjaciela lub partnera zrobi wszystko co w jej mocy, choćby miała to przypłacić własnym dobrem. Aiden od starszego brata Derek'a nauczyła się, jak szybko wyczuć jakiś słaby punkt. Wystarczy chwila nieuwagi, by się na ciebie rzuciła, oczywiście tylko jak cię nie toleruje, co jest rzadkością. Nie wiadomo kogo nie lubi, nie da się określić, kiedy się na nią patrzy nie widzisz, czy chce cię zaatakować, czy jesteś dla niej obojętny. Nie radzę przy niej mieć czegoś cennego, ponieważ lubi kraść i ma niemałą kolekcję ukradzionych rzeczy. Czasami gdy ją zobaczysz w jakimś miejscu, w tajemniczy sposób w czasie kiedy ty się odwrócisz lub chociażby mrugniesz, już jej nie widzisz. Ciekawe nieprawdaż? Nauczył ją tego również brat Derek. Nie to nie jest jej "supermoc" czy coś takiego. Ona się zwyczajnie chowa.
Moce: 
- Może kontrolować zwierzętami, oczywiście takimi, które nie są członkami watahy.PDaje komendy takim zwierzęciom jak na przykład sarna lub jeleń, aby same do niej podeszły i by mogła je po prostu zabić, lecz zużywa na to dużo siły i ledwo daje radę je zaatakować.
- Aiden posiada zdolność do wchłaniania bólu zwierząt, dotykając łapą ich skóry u przednich kończyn.
Partner: brak
Rodzina: 
Matka - Talia Hale. Aiden nie chce nikomu opowiadać o jej relacjach z matką, więc zostawmy to tak i pójdźmy dalej.
Ojciec - Nigdy go nie poznała, jej matka chciała, aby ona i jej brat nic o nim nie wiedzieli.
Brat - Derek Hale, swego czasu były alpha, w którego stadzie znalazła się Aiden. Darzy swojego brata miłością i chciałaby, aby również znalazł się w tym miejscu, lecz jest on Betą w stadzie swego przyjaciela.
Wujek - Peter Hale, zamykał Aiden w zamrażarce na kilka godzin, dzień lub nawet dwa, gdy tylko zrobiła coś źle. Nienawidzi jak ktoś się pyta o jej wujka, przez którego ma poważną klaustrofobię.
Potomstwo: brak
Coś więcej o wilku: 
- Kiedy kontroluje jakimś zwierzęciem, jej oczy są kolorów czarnego, białego oraz czerwonego. Twardówka jest cała czarna, tęczówka jest koloru białego, natomiast źrenica jest krwawo-czerwona.
- Często używa sarkazmu, lecz zawsze można pomyśleć "Czy na pewno to jest sarkazm?".
- Kiedy była szczeniakiem cierpiała na ADHD. Tak, ta tajemnicza, sarkastyczna i wredna wilczyca miała ADHD. Trochę dziwne.
- Jedną z najczęściej używanych "umiejętności" Aiden jest jej umiejętność łatwej kradzieży rzeczy bez poczucia winy.
- Ma świetny węch, które pozwala jej śledzić zwierzęta na długich dystansach wyłącznie przez zapach, dopóki zapach nie jest spłukany z deszczem lub nie jest przytłaczany przez silniejsze zapachy, takie jak chemikalia.
- Ze względu na fakt, że Aiden cierpiała przez swojego wujka na klaustrofobię co było związane z tym, że zamykał ją w zamrażarce jako karę za nawet najmniejsze wykroczenia. Aiden ma poważny przypadek klaustrofobii, która jest wyzwalana, gdy znajduje się w małym pomieszczeniu. 
Umiejętności: 
siła: ●○○○○○○○○○
szybkość: ●○○○○○○○○○
zwinność: ●●○○○○○○○○
wytrzymałość: ○○○○○○○○○○
strategia: ○○○○○○○○○○
Właściciel: deucalion, sayonaragvrl@gmail.com

środa, 20 marca 2019

Od Oriabi c.d Kaze

- A ty? Czym się zajmujesz? - zapytał Kaze.

- Jestem na patrolu. Same nudy w sumie. - stąpałam rytmicznie po ziemi i nuciłam sobie w myślach jakąś piosenkę.

- A twoim zadaniem jest zeskakiwanie na kogoś z powietrza?

- To był wypadek. Chodziłam sobie po drzewach i jakoś tak wyszło. - uniosłam uszy. - Jesteśmy już niedaleko. - podbiegłam w podskokach jak mały zając, który skacze sobie po łące.

- Ori? - Elver uniósł łeb na dźwięki z zewnątrz.

- Hejo. Mam tu rannego. To jest Kaze. - pokazałam na samca, który akurat wszedł.

- Witam. Jestem Elver. Pokaż, co tam masz. - odparł spokojnie.

Ten tylko przytaknął i podszedł do mojego brata. Zaczął zadawać pytania typu: „Co się stało?" lub inne takie. Jakieś opatrunki mu dał czy coś. Nie wiem, nie patrzyłam uważnie. Widziałam tyle, że coś tam mu grzebał przy skrzydle, ale to nic złego, skoro jest medykiem. Postanowiłam ich zostawić samych i pójść do mamy. Może się lepiej poznają? A mi się nudziło, więc to i tak była lepsza opcja. Akurat zastałam ją, jak patrzyła na nasze rysunki na ścianie jaskini.

- Mamo? - spojrzałam ciekawskim wzrokiem na nią, ale dalej mówiłam szczęśliwym tonem.
- Hmm? O hej Oriabi. - odwróciła się i uśmiechnęła.

Podeszłam do niej, usiadłam obok i położyłam łapę na swoim rysunku.
- Nie tak dawno to robiłam co? - zaśmiałam się i mój ogon znów poszedł w ruch.

- Tia. Nie aż tak dawno. - westchnęła.

Po jakimś czasie postanowiłam wrócić do mojego nowego kolegi. Podeszłam pod wejście i w sumie nie wiem, czy wbiłam w środek konwersacji, ale jakoś tak wyszło.
- To co, jak tam z skrzydłem? - zapytałam.

< Kaze? >
Netka Sidereum Graphics